Czy „Wstyd” może być śmieszny? Okazuje się, że może, a pokazała to reakcja publiczności w czasie sobotniego spektaklu o tym tytule, zagranego pierwszego dnia 40. Gorzowskich Spotkań Teatralnych.
„Wstyd” Teatru Współczesnego z Warszawy według
Marka Modzelewskiego w reżyserii
Wojciecha Malajkata miał swoją premierę 5 lat temu i grany jest niezmiennie przez dwie pary:
Izę Kunę i
Jacka Braciaka oraz
Agnieszkę Suchorę i
Mariusza Jakusa. Podzielony na trzy części, pokazuje znaną z wersji filmowej historię tzw. ucieczki sprzed ołtarza.
Wszystko do ślubu jest gotowe, jedzenie, alkohol, orkiestra i goście. Nie ma tylko młodych, bo on Łukasz, rezygnuje i ucieka. Nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo dokąd. Na „polu bitwy” zostają rodzice: jego – matka lekarka i ojciec biznesmen; jej – ojciec prosty chłop i matka, która mówi mało, ale...
I wszystko dzieje się między tą czwórką. Na zapleczu, w kuchni, gdzie "alkoholu jest tyle, że możemy go pić każdego dnia przez najbliższy miesiąc". To taki żart biznesmena - w tej roli świetny Jacek Braciak - który próbuje ratować sytuację i uspokoić swoją nadreaktywną żonę. Ale najważniejsze jest jego dochodzenie prawdy. By tę odkryć, stara się poukładać wszystkie puzzle i nie doprowadzić do eskalacji emocji jednej i drugiej strony.
Każdy z aktorów gra tu rolę charakterystyczną. Każda postać jest jak wyjęta z prawdziwego wesela. Każda w swoich emocjach przekonująca i najpierw bawi, a potem... przeraża. I właśnie wtedy „Wstyd” przestaje być śmieszny. Padają kolejne słowne – i nie tylko – ciosy zadawane niczym na bokserskiej arenie. I oto widzisz wyjętą z rzeczywistości, odartą z fałszu i zakłamania prawdę o człowieku, jego zazdrości, niechęci, nietolerancji, podejrzliwości, nienawiści wreszcie. Widzisz obraz polskich kompleksów – jakoś dziwnie znajomo brzmi z oddali „Wesele” Wyspiańskiego – słów rzucanych na wiatr, bo choć boleśnie ranią, choć są zaklinaniem i przekleństwem, choć sądzisz, że po nich już nic nigdy nie może wrocić na swoje miejsce, to zostaje po nich tylko przykra woń, a życie potoczy się jak gdyby nigdy nic. I nie chcę sobie nawet wyobrażać, jaką przyszłość zbudują ci, którzy najpierw okładają się bez opamiętania, a potem będą budować rodzinę. Bo przecież zrobią to, żeby nie było wstydu.
Pierwszy spektakl 40. Gorzowskich Spotkań Teatralnych okazał się być – przynajmniej dla mnie – niekomedią. To świetnie zagrany wycinek z życia współczesnego Polaka.
Gorzowskie Spotkania Teatralne potrwają do 15 listopada.
Repertuar znajdziesz tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,14265,
Hanna Kaup
foto Teatr Współczesny Warszawa
Stanowisko miasta
Stanowisko władz miasta w sprawie ewentualnych kontroli w sprawie finansowania sportu.
W związku z pojawiającymi się w sieci informacjami na temat ...
<czytaj dalej>Wkrótce adwent
W niedzielę 1 grudnia Kościół wkracza w nowy rok liturgiczny i rozpoczyna Adwent - okres poprzedzający coroczne obchody Bożego Narodzenia.
Od ...
<czytaj dalej>Ma być uczciwiej?
Duże zmiany w gospodarce śmieciowej szykują się w Gorzowie. Mówili o nich, na specjalnie zwołanej konferencji, prezydent Jacek Wójcicki, przewodniczący ...
<czytaj dalej>Czy Arriva pomoże na problemy kolejowe?
Wicemarszałek spotkał się z przedstawicielami firmy Arriva.
Wicemarszałek Sebastian Ciemnoczołowski rozmawiał z przedstawicielami firmy Arriva m.in. o możliwości podjęcia w przyszłości ...
<czytaj dalej>