Susza. Spodziewamy się jej z roku na rok.
Od dekady występuje już w zasadzie w każdym letnim sezonie. Nowa rzeczywistość hydrologiczna nie tyle puka do naszych drzwi, ile właściwie już na dobre rozsiadła się w przedsionku. Problem jednak w tym, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że w ich domu rozpanoszył się bardzo niebezpieczny intruz.
Polska mapa strefy stanu wody rysuje się dziś w czarnych barwach. I to dosłownie. Czarny kolor oznacza na niej bowiem "stan niski", a taki właśnie obecnie dotyczy większości polskich rzek. Co prawda, średnia roczna ilość opadów nie zmienia się, jednak ich charakter jest dziś zupełnie inny - dawniej były one długotrwałe i umiarkowane, obecnie stały się krótkie i nawalne. A duża ilość wody generowanej przez takie gwałtowne ulewy najzwyczajniej w świecie nie ma szans wsiąknąć w glebę.
Zwłaszcza w taką, która jest mocno wysuszona. Co zresztą świetnie widać na przedstawionym doświadczeniu dr. Roba Thompsona z University of Reading (na marginesie - to także bardzo obrazowo wyjaśnia, dlaczego po suszy tak często mamy do czynienia z powodziami).
Zasoby wody w Polsce są dziś jednymi z najniższych w Europie (średnia dla Europy - 2000 m3 rocznie na osobę, w Polsce - 1700 m3 rocznie na osobę). Ilościowo, najwięcej wody zużywa przemysł (ok. 70%), przede wszystkim ciepłownictwo i elektrownie węglowe. Przy nim samo komunalne zużycie wody jest stosunkowo niewielkie (20%), dlatego też apelowanie o zakręcenie wody tak naprawdę niewiele daje, aczkolwiek oczywiście uświadamia nam skalę wodnego problemu w naszym kraju. Kwestia ta bowiem może nas pewnego dnia doprowadzić do bardzo przykrych dylematów. Woda do produkcji żywności, czy do picia..? Woda do wytworzenia prądu, czy do przygotowania noworodkowi mleka w butelce..? Chwilowy brak wody w kranach może bardzo szybko przerodzić się w narastające, bardzo poważne konsekwencje.
Oczywiście, susza to nie tylko wynik ocieplenia klimatu. To także efekt złego systemu użytkowania rzek, które są nadmiernie regulowane. Nagminne wycinki drzew w wodochłonnych lasach górskich sprawiły, że woda deszczowa jest zatrzymywana w nich w zbyt małym stopniu. Bez możliwości wsiąknięcia w grunt, bardzo szybko spływa ona do zamienionych w kanały rzek, którym wyprostowano meandry. Po pokonaniu "kanałowej" trasy, gwałtownie odpływa wprost do Bałtyku. I tyle ją widzieliśmy. A ujemny bilans pomiędzy odpływem a dopływem wody (oznaczający, że więcej wody odpływa do morza, niż dopływa do rzek) to dziś ogromne zagrożenie.
Naturalnie nie sposób pominąć tu jakże ciepłego od pewnego czasu tematu betonozy. Umiłowane przez wielu gospodarzy nagminne betonowanie niezabudowanych części powierzchni miast i własnych podwórek to świetny sposób na to, by nadmiar wody z opadów (zwłaszcza tych nawalnych), zamiast wsiąkania w trawniki, łąki, zadrzewienia czy parki, spływał sobie w tempie ekspresowym do kanałów burzowych. Siup, i tyle było wody.
Dzisiejszy problem z wodą jest także bardzo ciasno powiązany z kwestią (nad)produkcji żywności. Długie łańcuchy importu i eksportu to jedno; problem stanowi tu także ogromne spożycie mięsa w krajach bogatych. Zgodnie z normami żywieniowymi, tygodniowa konsumpcja mięsa powinna wynosić ok. 0.5 kg na osobę. Tymczasem, w Polsce jest to aż 3 razy więcej (1.6 kg)! Odsetek wyrzucanych i marnotrawionych produktów mięsnych jest ogromny - w skali globalnej sięga on 25%. W samej Polsce aż 45% wędlin trafia do kosza na śmieci. A warto tylko przypomnieć o tym, że do wyprodukowania 1 kg wołowiny potrzeba aż 15 tysięcy (!) litrów wody.
Duże fermy zużywają ogromne ilości wody, które później przekształcane są w trujące ścieki (nierzadko z dużą ilością antybiotyków). Skoncentrowany chów to także wielka ilość pożywienia dla zwierząt. A to oznacza, że albo kolejne tereny muszą być przeznaczane na produkcję paszy, albo musi być ona importowana. Co więcej, wielkoobszarowe monokultury ze względu na sposób uprawy roślin (często w systemie ciągłym) prowadzą do szybkiego wyjałowienia gleby oraz pozbawienia jej organicznej warstwy, niezbędnej do zatrzymania wody.
I tak właśnie koło suszy się zamyka.
Za: prof. Paulina Kramarz (Instytut Nauk o Środowisku UJ), "Czy zabraknie wody na marnowanie żywności?", 17.09.2020, Nauka dla Przyrody/post archiwalny /Video aut. dr Rob Thompson, Department of Meteorology University of Reading/
Źródło: Cafe Nauka/FB
Kolejne upomnienie POLREGIO
Wicemarszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski kolejny raz wezwał władze POLREGIO do poprawy jakości usług realizowanych przez przewoźnika.
W środę, 25 września ...
<czytaj dalej>Finisz spotkań w ramach BO 2025
Spotkaniem na Zakanalu zakończyliśmy spotkania dyskusyjne dla rejonów w Budżecie Obywatelskim 2025. Nie oznacza to jednak końca naszej obywatelskiej sztafety ...
<czytaj dalej>Stan klęski żywiołowej
Wojewoda Lubuski podaje do publicznej wiadomości Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 28 września 2024 r. w sprawie wprowadzenia stanu klęski ...
<czytaj dalej>Przedsięwzięcia w CEZiB
Publikujemy informację Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu w Gorzowie Wielkopolskim.
Utworzenie Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu w byłym Zespole Szpitalnym przy ...
<czytaj dalej>