Przegląd techniczny to doroczny obowiązek każdego właściciela pojazdu. Mój wypada w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, a ponieważ szykował mi się wyjazd do rodziny, musiałam zaplanować i tę sprawę. Przed południem pojechałam do Okręgowej Stacji Kontroli i Obsługi Pojazdów Biedrzyccy. Na szczęście, nie było kolejki. Akurat jakieś auto zjeżdżało z przeglądu. Chwilę oczekiwania umiliła mi rozmowa z przesympatycznymi paniami
Justyną i
Olą. Okazało się jednak, że w aucie „są straty” i trzeba wymienić jakąś osłonę wahacza, coś od amortyzatora – w każdym razie rzeczy, które nie czekają na półce, trzeba je zamówić i jeszcze znaleźć lukę w zaplanowanych pracach, bym mogła jechać bezpiecznie. Cały życzliwy zespół stacji obsługi uznał, że trzeba mi pomóc, zostawiłam więc auto w nadziei, że do następnego dnia je odzyskam.
Ruszyłam na przystanek. Telefon do przyjaciółki, która ostatnio korzysta z komunikacji miejskiej oswoił mnie nieco z tą stresującą sytuacją zakupu biletu na autobus. Powiedziała, że bilet kosztuje 3 zł, że biletomat wydaje resztę i dodała: „Czytaj, wszystko jest napisane”.
Z tzw. moniaków miałam około 4 zł, ale część 10- i 20-groszówkami. Czułam się więc przygotowana, choć nie całkiem spokojna. Zbliżało się południe. Na przystanku podeszło do mnie dwóch mężczyzn.
- Przepraszam, do Sikorskiego to stąd daleko? – zapytał niższy, w urodzie bardziej słowiański.
- Ale czego szukacie? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Sklepu…
- No to tam trochę tych sklepów jest. A nieco konkretniej?
Wtedy ten drugi, wyższy i w urodzie bardziej uchodźczy, pokazał mi w telefonie wiadomość z podanym adresem. Skojarzyłam miejsce i poradziłam, by razem ze mną pojechali nadjeżdżającym autobusem 126. Weszliśmy. Gdy kupowałam bilet przy miłej asyście jakiejś młodej pasażerki, jeden z mężczyzn, ten niższy i w urodzie bardziej słowiańskiej zaczął grzebać w kieszeni, bo okazało się, że kartą biletu w gorzowskich autobusach się nie kupi. Widząc jego zakłopotanie, spytałam:
- To ile wam brakuje?
- My wcale nie mamy polskich pieniędzy, bo jesteśmy z Niemiec. Mamy tylko euro - dyskretnie jak mógł, powiedział ten niższy, w urodzie bardziej słowiański.
- No to słabo – mówię. – Ja mam tylko banknot 10-złotowy, a takiego biletomat też nie przyjmuje. – Może pani ma rozmienić choćby po 5 zł – zwróciłam się do miłej pasażerki.
- Niestety.
- A pani? – skłoniłam się w drugą stronę.
Nic, żadna osoba. Nikt nie miał drobnych. Zawołałam więc na cały autobus: - Kto może rozmienić 10 zł choćby na pół?
- Ja chyba mam – odpowiedziała kobieta, która przed chwilą nie miała i w tym samym momencie podszedł do nas… postawny kontroler biletów. Wyjaśniłam, jak sytuacja się ma, ludzie potwierdzili, że panowie dopiero wsiedli, ja że już, już mamy bilon i… wyrozumiały pan kontroler poszedł sprawdzać dalej. Wymieniłam z panią 10 zł na 10 zł, z panami 10 zł na 3 euro, miła pasażerka znów pomogła w kupnie biletów, panowie zawołali do kontrolera i pokazali dwa skasowane bilety. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. A najbardziej ci dwaj bez polskich złotówek.
- Sztress? – powiedział z niemiecka niższy, w urodzie bardziej słowiański do wyższego w urodzie bardziej uchodźczego i poradził, by ten się uspokoił, bo już po wszystkim i nie zapłacą mandatu.
Wyjaśniłam, gdzie mają wysiąść, jak iść. Panowie zadowoleni, podziękowawszy mnie i miłej pasażerce, udali się w poszukiwanym kierunku.
Tak fajnie i prawdziwie ludzko zrobiło się w tym gorzowskim autobusie, zresztą prowadzonym przez kobietę. Widziałam, że wszyscy są do siebie przyjaźnie usposobieni i przeżyłam kilka naprawdę miłych chwil, niemal jak ze świątecznego filmu czy opowiastki.
Później zdarzyło się coś mniej sympatycznego, ale to zafundowała już zwierzętom i ludziom młodzież, która wybiegła na przerwę z pobliskiej szkoły osiedlowej. Interweniowałam już u pani dyrektor, a ona ustaliła sprawców (brawo!), więc pominę opisywanie szczegółów.
A wracając do sytuacji z autobusu, życzę nam wszystkim, nie tylko na święta i nowy rok takiej życzliwości i normalności, której sama byłam świadkiem; takich prostych gestów, którymi jesteśmy w stanie pomóc bez jakiegoś większego wysiłku. Wystarczy odrobina dobrej woli, zrozumienie i serdeczny uśmiech. To sprawia, że jesteśmy ludźmi nie tylko od święta.
Aha, i jeszcze zachęcam do pomagania pięcioletniej
Kornelii. Brakuje mniej nież więcej. Ja już wpłaciłam. Jeśli możecie, wejdźcie tu
https://www.siepomaga.pl/dla-kornelki?fbclid=IwAR0b5hzvPF7_aRMRb9y9eHUAIpHBZSqGkuCXA9_ZQYEV-TahMJlb7IK6AZI
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Zmiana na stanowisku prezesa GIM
Objęcie funkcji prezesa spółki zajmującej się realizacją miejskich inwestycji, jest kolejnym wyzwaniem, które postawił przed Agnieszką Surmacz - byłą wiceprezydent ...
<czytaj dalej>