
To nie miało prawa się wydarzyć. Przecież nie pierwszy i nie ostatni raz jakiś prezydent odwołuje kogoś ze stanowiska. Nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy jakiś prezydent odwołuje kogoś ze stanowiska, ktoś zapłacze, ktoś wyrazi współczucie, ktoś poklepie po ramieniu i powie: „Nie martw się, dasz radę, jeszcze to wszystko obróci się na dobre”. I po niedługim czasie życie wraca na swoje tory, toczy się dalej, jak gdyby nigdy nic. Więc to pospolite ruszenie gorzowskiego świata kultury, będące reakcją na odwołanie
Hanny Dębskiej ze stanowiska dyrektorki Miejskiego Centrum Kultury w Gorzowie Wielkopolskim, nie miało prawa się wydarzyć. Takiego scenariusza nie przewidział prezydent tego miasta Jacek Wójcicki, stąd zaskoczenie i tyle wokół jednej informacji błędnych ruchów.
Najpierw post rozpoczynający się podziękowaniem skierowanym do Hani za lata świetnej współpracy został nakazowo pozbawiony tej właśnie laudacyjnej części, a zaraz potem, po licznych komentarzach – przywrócony. Później setki wpisów popierających dyrektorkę MCK i bardzo wiele pomysłów na reakcje, które powinny prezydentowi dać do zrozumienia, jaki błąd popełnił.
Po niezwykle burzliwym internetowym piątku, w sobotnie przedpołudnie spotkali się ludzie świadomi konsekwencji działania kultury w tym mieście płynących z odwołania Hanny Dębskiej, by przedyskutować możliwości wyrażenia swojego sprzeciwu wobec decyzji podjętej – wszystko na to wskazuje – z naruszeniem prawa.
I tu wystarczą słowa
Aliny Czyżewskiej, podsumowującej działania prezydenta, który zdaje się brnąć niewłaściwą ścieżką, bo:
Po pierwsze, nie powołuje i nie odwołuje dyrektora instytucji kultury, gdyż ten nie jest jego pracownikiem, a odrębną osobą prawną reprezentującą MCK.
Po drugie, nie ma tu zastosowania argument o utracie zaufania, o czym pisze w uzasadnieniu, bo prezydent nie jest zwierzchnikiem służbowym dyrektora.
Po trzecie, dyrektor podlega USTAWIE O DZIAŁALNOŚCI KULTURALNEJ, nadrzędnej wobec Kodeksu Pracy, która w art. 15. ustęp 6. wymienia okoliczności, w jakich wolno prezydentowi odwołać dyrektora instytucji kultury przed upływem czasu, na który został powołany. W przypadku piątkowej decyzji, żaden z tych powodów nie występuje.
Poza tym, w sytuacji zamiaru odwołania dyrektora, należy wystąpić o opinię do związków i stowarzyszeń zawodowych oraz twórczych „właściwych ze względu na rodzaj działalności prowadzonej przez instytucję”, czyli nie tylko tych, które przy MCK działają, a więc Stowarzyszenia Gorzowska Orkiestra Dęta i Stowarzyszenia Zespół Tańca Ludowego Gorzowiacy, ale też tych, które z nim współpracują.
Jak pisze Alina Czyżewska: „Sądy zgodnie i bez wątpliwości orzekają, że odwołanie dyrektora instytucji kultury BEZ zasięgnięcia opinii, jest niezgodne z prawem, i uchylają takie działania prezydentów, wójtów, burmistrzów (tylko że postępowanie w sądzie trwa)”.
Dowód na to mamy na naszym podwórku. W 2011 r. ówczesna dyrektorka MCK
Ewa Hornik została zwolniona, ale ówczesny prezydent
Tadeusz Jędrzejczak nie dopełnił formalności i sprawę w sądzie przegrał.
Nie ma innej możliwości, by i tym razem tak nie było. Mnie zastanawia i niepokoi, co dzieje się z obecnym prezydentem miasta
Jackiem Wójcickim. Ostatnie jego decyzje to porażka goniąca porażkę.
Najpierw zgoda na przekazanie milionowych dotacji na Stal Gorzów.
Później reakcje ościennych gmin sprzeciwiające się próbie włączenia ich czy ich części do Gorzowa Wielkopolskiego bez wcześniejszych rozmów z kimkolwiek, a więc z naruszeniem przez prezydenta zasad demokracji.
Następnie próba wygaszenia Przedszkola Miejskiego nr 15 uzasadniona podaniem fałszywych informacji o stanie obiektu i wycofanie tejże decyzji pod wpływem opinii publicznej z głosowania w czasie sesji Rady Miasta.
Kolejne to przyzwolenie, by w nowym składzie zarządu Stali Gorzów znaleźli się najbliżsi współpracownicy prezydenta w osobach:
Jacek Gumowski i
Monika Piaskowska – co dopiero po powołaniu tychże skomentował klub radnych Platformy Obywatelskiej, obudziwszy się jak z sennego koszmaru z przerażeniem, że z takim składem bezpośrednich współpracowników prezydenta (czytaj tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,hanna_kaup,14796,nagle_radnym_otworzyly_sie_oczy,)
w sytuacji kolejnych finansowych niepowodzeń klubu możemy liczyć się z przerzuceniem całkowitej odpowiedzialności na miasto.
Wreszcie odwołanie Hanny Dębskiej ze stanowiska dyrektor MCK – jak napisałam wcześniej, przytaczając analizy Aliny Czyżewskiej – z naruszeniem prawa.
Nie zliczę, na ile pytań musiałam przez ostatnią dobę odpowiedzieć, ile osób prosiło o wyjaśnienie, dlaczego i właściwie co się stało, że dyrektorka straciła stanowisko.
Nie zliczę, ile niepokojących głosów dotarło do mnie o tym, jak wygląda praca w Urzędzie Miasta, jak brakuje tam zrozumienia dla gorzowskiej kultury, jak wszystko kręci się wokół niepodważalnych decyzji prezydenta.
Nie jest tajemnicą, bo grzmią o tym wszystkie fora internetowe, że personalne roszady prezydenta związane są z tzw. armią jego żołnierzy.
Nie jest też już tajemnicą, że decyzja o odsunięciu od pracy Hanny Dębskiej podyktowana była „utratą zaufania z powodu naruszenia podstawowych obowiązków służbowych”. Tyle uzasadnienie. O co w nim chodzi? Ano, jak pisze prezydent, o niewykonanie zadań zleconych przez przełożonego, czyli jak mniemam jego osobę. I to niewykonanie ma istotnie opóźniać proces reorganizacji Miejskiego Centrum Kultury.
Jak było w rzeczywistości? I to nie jest już żadną tajemnicą. Prezydent wymyślił sobie, że reorganizacja MCK będzie polegała na tym, że zostanie do niego dołączone centrum seniora (chodzi o to, do którego w czasie kampanii jeździł tramwajem z ówczesnym przewodniczącym rady miasta). Dziś wiadomo, że centrum tam nie powstanie, więc – pewnie żeby nie stracić twarzy – wymyślił sobie, by seniorów wrzucić do MCK.
Oczywiście, nikt im, tak jak nikomu innemu, nie zabrania korzystania z szeroko pojętej kultury, ale jeśli dyrektorka – jako osoba kompetentna – ma własny pomysł na prowadzenie MCK w nowym miejscu i uczynienie z niego sztandarowej instytucji kultury miejskiej, to z jakiej racji prezydent próbuje wymusić na niej zatrudnienie jako zastępcy osoby dziś nie tylko związanej z Inneko, ale zasiadającej też m.in. w zarządzie Stali Gorzów? I to ona miałaby poprowadzić centrum seniora w nowej siedzibie MCK. Można zapytać, dlaczego nie urządzić tego centrum w Filharmonii Gorzowskiej albo w Miejskim Ośrodku Sztuki? A może w Jazz Clubie Pod Filarami. Przecież to też są jednostki samorządowe.
A poza tym, czy tego typu wymuszanie zatrudnienia wskazanej osoby – bez jakiegokolwiek konkursu, bez przekazania CV czy koncepcji współpracy, jest zgodne z prawem? Czy prezydentowi wolno tak postępować?
Być może jakoś się przyzwyczaił do myśli, że jak już zdecyduje, to nie ma, że boli, bo on wie i tak ma pozostać. Musi jednak pamiętać, że poza tymi, którzy dołożyli się finansowo do jego wyborczego sukcesu, są ludzie, którzy oddali na Jacka Wójcickiego głos, wierząc, że jest godny tego stanowiska i lepszy od konkurenta. Dziś wielu z nich pluje sobie w brodę i żałuje tego wyborczego skreślenia. Warto, by prezydent wziął to pod uwagę.
Gdyby więc uzasadnienie związane z utratą zaufania z powodu naruszenia podstawowych obowiązków służbowych nie było tragiczne, mielibyśmy ubaw po pachy. Niestety, nie mamy, a sprawa jest poważna i ciśnie się na usta pytanie: Czy leci z nami pilot, bo temu, na którego głosowaliśmy, coś się pomieszało i wjechał nie na ten pas startowy. Nie wiem, czy ma świadomość, że może spowodować katastrofę, z której sam nie zdąży się katapultować.
Ostatnie posunięcia prezydenta to ewidentne rozniecanie ognia w mieście. A przecież sam jest strażakiem i wie, co znaczy iskra, czym grozi i jakie spustoszenie może na miasto sprowadzić. Apeluję więc do Jacka Wójcickiego, by z honorem wycofał się ze swojej decyzji i przywrócił do pracy Hannę Dębską, bo jeśli nie, to będzie winien upadku gorzowskiej kultury i to w Roku Kultury, o którym – tu znów szemrze Warta – nie chce słyszeć.
Panie Prezydencie, wystarczy, że Przemysłówka trafiła do Czarnej Księgi niegospodarności. Niech więc Pan czym prędzej rozgoni te czarne chmury znad miasta i odda ster Miejskiego Centrum Kultury we właściwe ręce, bo kultura nie jest Pana najmocniejszą stroną. Pan to wie, my to wiemy i nie ma w tym żadnego wstydu. Niech Pan nie spełnia klątwy ostatniej kadencji i nie myśli, że wszystko Panu wolno, bo jeszcze pewnie nie marzy Pan o politycznej emeryturze i o poparcie gorzowian będzie musiał Pan zabiegać. Niech Pan zrobi wszystko, by o naszym mieście mówiło się nie tylko źle. Niech Pan pamięta, że kultura to jedna z tych dziedzin życia, które przyciągają ludzi i skłaniają do pozostania w mieście. Jeśli nie, będzie Pan winien jego największej katastrofy społecznej, bo w najbliższym czasie przez tego typu posunięcia Gorzów Wielkopolski wyludni się szybciej niż przez ostatnie 20 lat, czego ani Panu, ani sobie, ani nikomu z nas nie życzę.
PS
No i ten zapowiadany spacer pod oknami Urzędu Miasta chyba nie najlepiej świadczy o sprawie. Lepiej, żeby ani jej, ani spaceru nie było, prawda Panie Prezydencie? Takie Mam Marzenie...
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca