Za nami 366 dni roku, w którym Gorzów Wielkopolski skończył 79 lat, a od landsberskiej lokacji minęło 767. Jaki był ten 2024?
Na pewno inny dla każdego z nas, inny prywatnie, inny zawodowo, inny społecznie. O swoich sprawach pisać nie będę, a ponieważ miejskie od niemal 15 lat zapisuję na tym portalu, pokuszę się o refleksję nad naszym wspólnym czasem, który – moim zdaniem – nie należał do łatwych.
Weszliśmy w ten rok bez miejskiej zabawy sylwestrowej – takiej nie będzie też na powitanie 2025. Za to zaraz na początku stycznia wjechały do miasta cztery nowe autobusy, a pierwszy miesiąc roku zakończyliśmy udziałem w XXXII Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Czy jesteśmy w tym wyjątkowi? Chyba nie, ale warto odnotować taką aktywność.
Po nieco martwym lutym, a przed nadchodzącymi wiosennymi wyborami do samorządów, 17 marca znany gorzowski lekarz
Ireneusz Czerniec zorganizował wizerunkowy spacer po Gorzowie Wielkopolskim. Spacer, w którym nie wziął udziału ani urzędujący prezydent, ani jego główny kontrkandydat. Co wynikło z tego spaceru? Na pewno nic dobrego, a o szczegółach pisałam tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,felietony,13559,.
Pięć dni po pierwszej turze wyborów samorządowych, a dziewięć przed drugą, czyli 12 kwietnia, spłonął budynek Akademii im. Jakuba z Paradyża przy ul. Teatralnej. To budynek zabytkowy, którego rekonstrukcja może pochłonąć i 100 mln zł. Jakie będą dalsze jego losy? Tego wciąż nie wiemy, podobnie jak nie wiemy, kto był winien tragedii i kto za nią zapłaci. Martwi mnie, że stosunkowo często zdarzają się w naszym mieście pożary. Uczelnia przeprowadziła się do budynków na Chopina, a jej władze nie skorzystały z oferty prezydenta, by przejąć budynek po dawnym ratuszu przy ul. Obotryckiej. I trudno się temu dziwić. Obiekt jest w opłakanym stanie, a fakt, że niszczeje i miasto nic z tym nie robi, to jeden z grzechów głównych
Jacka Wójcickiego.
Ale wybory się odbyły i o mały włos prezydent nie straciłby fotela. Ostatecznie wygrał, bo w drugiej turze wielu zagłosowało nie na niego, ale przeciwko kontrkandydatowi, a właściwie ugrupowaniu, przez które był sterowany. Kolejnej kadencji – jeśli PO nie zmieni prawa – już nasz włodarz mieć nie będzie. Póki co, z 13 radnych – na tylu liczył – pozostał w radzie ledwie z szóstką i 19 czerwca podpisał z Platformą Obywatelską umowę o współpracy. To oznaczało, że zmieni się zastępca prezydenta i układ w radzie miasta. Jej przewodniczącym został
Robert Surowiec, a zastępcami:
Anna Kozak (oboje z PO) oraz
Jan Kaczanowski (Gorzów Plus) i
Sebastian Pieńkowski (PiS). Zaskoczeniem dla wielu był fakt, że radna
Marta Bejnar-Bejnarowicz przyjęła stanowisko architekta miejskiego i oddała swój mandat
Agnieszce Cierach. 19 czerwca poznaliśmy nową wiceprezydent
Izabelę Piotrowicz, która przyszła w miejsce
Iwony Olek (ta objęła stanowisko wiceprezeski MZK), ale przejęła częściowo kompetencje
Małgorzaty Domagały. Trochę trwało, zanim w urzędzie poukładały się na nowo obowiązki zastępców.
Kiedy opadł wyborczy kurz, zerwał się istny tajfun związany z propozycją zmiany nazwy miasta. I choć władze przygotowały spotkania konsultacyjne, to nie wypadły one zbyt dobrze. Koniec końców, dzięki inicjatywie obywatelskiej gorzowian, większość mieszkańców opowiedziała się przeciwko pomysłowi grupy 66, która o zmianę nazwy wniosła. Niestety, ta sprawa mocno poróżniła ludzi, a dyskusje często przeradzały się we wzajemny hejt i obrażanie. I choć prezydent potwierdził wolę ludu, wciąż w tym temacie tlą się jakieś ogniska zapalne. Myślę, że lepiej je raz na zawsze ugasić, by nie stało się tak jak z budynkiem AJP, czytaj: byśmy nie stracili więcej, niż można zyskać.
Poza zmianami personalnymi w urzędzie miasta, były też zmiany na stanowiskach prezesów Gorzowskiego Runku Hurtowego oraz CRS Słowianka i Arena. Panie:
Agata Dusińska i
Joanna Kasprzak-Perka po prostu zamieniły się miejscami.
Po burzliwych: wiośnie i lecie, jesień minęła jako tako, choć wciąż jeździmy rozkopanymi ulicami, wciąż archeolodzy mają ręce pełne roboty, a kierowcy – objazdy do pokonania i korki w godzinach szczytu. A’ propos archeologii,
Stanisław Sinkowski z Muzeum im. J. Dekerta został w lipcu kolejnym Honorowym Obywatelem Miasta, a w związku z jego świętem gorzowianie dostali urodzinowe koncerty z udziałem gwiazd.
Jak zwykle kultura nie zawiodła i dzięki niej rok należy uznać za udany. Nawet bardzo. Nie wystarczyłoby miejsca, by przypomnieć wszystkie ważne i wartościowe wydarzenia.
Dość wspomnieć o kolejnych stypendystach, wśród których była
Dominika Muniak. To ona stworzyła film „Rzeszewski – Wojowie, Chimery i Syreny” o wybitnym architekcie Mieczysławie Rzeszewskim.
Dość wspomnieć o Motylach, które w tym roku pofrunęły do wyjątkowo aktywnej w swojej twórczości projektantki mody
Natalii Ślizowskiej oraz do saksofonisty i kompozytora
Marka Konarskiego związanego z Jazz Clubem Pod Filarami.
Dość wspomnieć o 40 Gorzowskich Spotkaniach Teatralnych, na których gościliśmy gwiazdy ogólnopolskie i wykonawców z regionu.
-
O premierach własnych Teatru im. J. Osterwy pisałam, więc zapraszam choćby tu: https://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,14374,.
-
O wystawie Dariusza Milińskiego w Muzeum Spichlerz: https://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,14545,.
-
O Warto Czytać nad Wartą Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej: https://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,14502,.
-
O swoistej tanecznej lekcji ekologii: https://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,14498,.
-
O Gorzowskiej Opowieści Wigilijnej:https://www.egorzowska.pl/pokaz,Gontowiec_Podrozny,14587,.
W minionym roku obchodziliśmy hucznie 125-lecie gorzowskich tramwajów, odsłonięto też pomnik Pamięci Polskich Dzieci Wojny, odbył się dwudniowy Nocny Szlak Kulturalny oraz Nocny Szlak Kulinarny z gruszką w roli głównej, a w wakacje uczestniczyliśmy w wydarzeniach z cyklu Dobry Wieczór Gorzów.
Jeśli chodzi o szeroko pojętą gospodarkę, miasto wciąż stawia na budowę terenów inwestycyjnych, ale póki co powstają tu głównie centra handlowe. Na Zawarciu GTBS buduje ok. 100 mieszkań dla najbardziej potrzebujących, Gorzowski Ośrodek Technologiczny rozmawia z Marszałkiem Lubuskim o możliwości stworzenia Gorzowskiego Centrum Informacji, ale na razie na terenie szpitala przy ul. Walczaka otwarto Lubuskie Centrum Informacji – zapowiadane wstępnie jako Centrum Kompetencji Cyfrowych.
Finał roku to kolejna potężna zawierucha. Tym razem wokół Stali Gorzów. Choć nie było wyraźnego poparcia – wręcz przeciwnie, gdyby ogłosić w tej sprawie referendum, miasto nie przyznałoby dotacji na rzecz organizacji pożytku publicznego, która nie potrafiła gospodarować funduszami i doprowadziła do ogromnych długów – zdecydowano o przekazaniu kolejnych milionów Stali. Delikatnie jej sytuację określa się jako bycie na skraju bankructwa. Żadna inna organizacja nie byłaby w stanie nawet pomarzyć o takiej pomocy, a Stal niepierwszy raz wyciągnęła rękę po kasę. Swoisty spektakl teatralny obejrzeliśmy na sesji rady miasta, gdy radni przegłosowali zaproponowaną ustawę jednym głosem, ale w sytuacji, gdy cały klub PiS nie wziął udziału w głosowaniu. Gdyby nie ta volta, kasa zostałaby w mieście. Co dalej z tym gorącym kartoflem? Oby władze miasta za bardzo się nim nie sparzyły. Niestety, pewne jest, że na tych 2,5 milionach się nie skończy. Wielu zachodzi po rozum do głowy, jak to możliwe, że prezydent nie boi się przeznaczać takich pieniędzy stowarzyszeniu, które wykazało się niegospodarnością. Wielu mówi, że ktoś ważniejszy w tej sprawie pociąga za sznurki, a że jest to działanie Platformy Obywatelskiej, to nie tylko widać, ale słychać i czuć.
Jak podsumować dziesiąty rok prezydentury Jacka Wójcickiego? Aż ciśnie mi się na usta tytuł książki ks. Jana Kaczkowskiego „Szału nie ma, jest rak”. Bo ewidentnie jakaś niemoc toczy to miasto. Z ogromnym opóźnieniem będzie oddany do użytku wieżowiec Przemysłówki – jego zakup też był swoistym curiosum. Nie zrealizowano rewitalizacji byłego ratusza, choć konkurs rozstrzygnięto i miało być pięknie. Pałacyk za Wartą po byłym Grodzkim Domu Kultury wciąż jest remontowany, choć po dwóch latach mieliśmy go podziwiać, po oddaniu w prywatne ręce. Dobrze, że choć Zachodnia Izba Przemysłowo-Handlowa pokazała, że można takie obiekty przywrócić do życia i przy ul. Kos. Gdyńskich mamy zabytkową perełkę, w której się dzieje. Teraz mówi się o kolejnym zabytku, czyli budynku poczty, który został wystawiony na licytację. Choć cena spadła do niespełna dwóch milionów, wciąż nie wiadomo, kto i co tam zrobi. Niejeden słyszał, że szykuje się nam muzeum diecezjalne. Niechby. Za każdą inicjatywę, która zachowa to szczególne miejsce, będę trzymać kciuki. A jeśli już dotknęłam spraw związanych z kurią, odniosę się do nieustannych pytań o wskazówki zegara na katedralnej wieży. Wciąż nie wiadomo, kiedy się pojawią. Po pierwsze, muszą zostać wybudowane nowe schody, którymi da się dojść na szczyt wieży, a po drugie, mechanizm zegara jest stary, poniemiecki, w Polsce chyba jeden człowiek zajmuje się takimi naprawami, ma ręce pełne roboty, więc sprawa się przedłuża.
No cóż, czego nie ruszyć, wciąż nie wiadomo, kiedy coś się zakończy, a dawno składane obietnice zostaną spełnione. Niemal w każdym temacie. Podobnie jak w kwestii komunikacyjnego wykluczenia gorzowian, bo choć o poprawie sytuacji na specjalnej konferencji zapewniał sam podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury
Piotr Malepszak, to wciąż niewiele się zmienia.
Mamy za to Arenę Gorzów, która – by się utrzymać – musi konkurować z instytucjami kultury organizującymi koncerty i przedstawienia. Mamy wciąż niedziałającą nową siedzibę Telewizji Polskiej. Mamy elegancką plombę przy ul. Jagiełły, ale to dzieło dewelopera, więc się nie liczy. O tyle dobrze, że wypełniła puste miejsce. Nie to, co ruiny leżakowni dawnego browaru, które szpecą ul. Walczaka. Co prawda ostatnio pojawiło się zielone światło dla zabudowy tego terenu, ale kto wie, ile inwestycja potrwa. Oczywiście, wciąż o zlitowanie niebios wołają stare poniemieckie kamienice przy Kwadracie, na renowację których miasto pieniędzy nie ma, bo przeznacza je na prywatny klub sportowy (i niech mi nikt nie mówi, że to inna działka, bo chodzi o mądre gospodarowanie wspólną kasą). Zapewnienia o tym, że w mieście pojawi się więcej zieleni, są mocno irytujące w sytuacji, gdy najpierw wyrzuca się kasę na betony, a potem te betony zrywa i robi jakieś rynny, w których coś wiosną ma wyrosnąć. A już klawiszujące płyty przy urzędzie, do tego reklamowy śmietnik, nad którym nikt nie czuwa, to słabe, bardzo słabe strony naszego miasta. Kończy się więc jeden ze słabszych w historii Gorzowa Wielkopolskiego 2024 rok. Kolejny będzie Rokiem Kultury i 80. w powojennej historii Polski. Może wtedy zdarzy się więcej dobrego, czego Wam i sobie najserdeczniej życzę.
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
foto Bartłomiej Nowosielski