Wola mieszkańców sobie, urzędnicy sobie. Mają prawo, więc wydają zezwolenia na zaśmiecanie przestrzeni miasta i nic im nie zrobisz. Przecież na tym zarabiają, a pieniążki idą na słuszne cele.
Ile to już lat oczekujemy na ustawę krajobrazową w naszym mieście? W kwietniu minie 10 od jej wprowadzenia w kraju. Formalnie to nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, a jej celem jest ograniczenie niekontrolowanego zalewu reklam, które szpecą wspólną przestrzeń.
Ustawa dała samorządom prawo do wprowadzenia lokalnych regulacji, niestety, lokalnie w Gorzowie właściwie nic się nie zmieniło. Kiedyś były jakieś próby ujednolicenia i uspokojenia reklamozy w mieście, ale spaliły na panewce. Opór biznesu był zbyt duży i – jak się można domyślać – finansowe straty również. Przynajmniej tym nieustannie miasto tłumaczy niemożność wprowadzenia zmian. I na nic tu opinie mieszkańców, że te reklamy, które pojawiają sie w przestrzeni miejskiej, nie powodują zainteresowania firmą czy produktem. Na nic sprzeciw gorzowian wobec reklamowego śmietnika. Liczy się kasa, kasa, kasa. Choć ta tu i ówdzie zdaje się być marnotrawiona bez jakiegoś żalu - vide ul. Hawelańska.
A mnie coraz częściej rusza i przyprawia o ból głowy to wiszący niczym szmata baner tuż przy samym urzędzie (po mojej interwencji u architekt miejskiej
Marty Bejnar-Bejnarowicz dość szybko został zdjęty); to obrzydliwa reklama znanego klubu sportowego stojąca obok instalacji przy Skwerze 31 sierpnia 1982 r. (wygląda tam, jak zapomniany wagon na bocznicy kolejowej), to upstrzona dyktami na trytytkach ulica Wyszyńskiego od skrzyżowania z Owocową do Wróblewskiego. I ta ostatnia kosztowała mnie trochę nerwów, bo kiedy chciałam się dowiedzieć, kto wydał na to upstrzenie zgodę, urzędniczka z wydziału dróg odmówiła mi odpowiedzi. Musiałam zredagować pytanie pisemnie i wysłać mailem. O zawirowaniach takiej prawnej ścieżki urzędowej pisać nie będę, bo to kolejna droga przez mękę. Skupię się na odpowiedziach, które otrzymałam po kilku dniach od rzecznika prasowego
Wiesława Ciepieli. Oczywiście, nie on je pisał, ale wspomniana ścieżka urzędowa to świętość, więc ostatecznie pismo dostałam od niego, za co dziękuję. Treść już mniej mnie zadowala.
Krótko mówiąc, coraz częściej dociera do mnie swoisty paradoks dotyczący dyskusji na temat reklam w mieście oraz idących za tym oczekiwań i konkretów. Życie wskazuje, że tych brak i nie wiadomo, czy w dziesiątą rocznicę ukazania się ustawy, w Gorzowie cokolwiek się zmieni.
A w zamian za udział w ankiecie, w której znakomita większość mieszkańców opowiedziała się przeciwko zaśmiecaniu miasta reklamami, mamy takie kwiatki, jak choćby te na słupach przy ul. Wyszyńskiego. Decyzję o umieszczeniu tam obrzydliwych reklam na dykcie, które na drugi dzień poobsuwały się, a na kolejny straciły w większości naklejone na nie plakaty, wydał ten sam wydział dróg i ta sama pani urzędniczka, która nie chciała mi odpowiedzieć, gdy do niej zadzwoniłam. Dodam, że otrzymałam numer od pani architekt miejskiej. I ta decyzja, jak pisze urzędniczka „wydawana jest na podstawie przepisów prawa – ustawy o drogach publicznych i uchwale rady miasta w sprawie ustalenia wysokości stawek opłat za zajęcie pasa drogowego na cele niezwiązane z przebudową”. Reklamę wyceniono na 1388,16 zł, które „przeznaczane są na zadania inwestycyjne, związane z przebudową dróg i chodników lub ich utrzymaniem. Kwoty uzyskane w ten sposób stanowią istotną część budżetu przeznaczanego na drogi” – czytamy w odpowiedzi.
Rozumiem, że te trochę więcej niż tysiąc poszło na rozwalenie Hawelańskiej?... Tak to złośliwość z mojej strony.
A zabawa zaczyna się dopiero w następnej części odpowiedzi. Na pytanie: Jak się ma tego typu działanie, które jest zaśmiecaniem przestrzeni wspólnej, wobec sprzeciwu większości mieszkańców dotyczącego zbyt dużej liczby reklam w mieście i braku ich estetyki – padają takie oto słowa:
„Zajęcie pasa drogowego nakłada na właściciela reklamy obowiązek dbania o estetykę miejsca, gdzie jest umieszczona reklama. Naruszenie tego obowiązku może stanowić wykroczenie. W przypadku stwierdzenia takiej sytuacji należy powiadomić straż miejską, która udokumentuje sytuację i przeprowadzi postępowanie”.
I jest pięknie. Bo teraz to chyba na mnie spoczywa obowiązek zgłoszenia sprawy, w dodatku do straży miejskiej, bo pani z wydziału dróg – powiadomiona przeze mnie – tego nie zrobiła (reklamy osunęły się na ziemię, w wielu przypadkach są już tylko pustymi dyktami na trytytkach, a przestrzeń wokół słupów, do których zostały przytwierdzone, wygląda, jakby ktoś zapomniał tam posprzątać). Dlatego w reakcji na dalszą część korespondencji, która brzmi: „Wydział Dróg, wydając zgodę na umieszczenie reklamy uwzględnia również względy bezpieczeństwa. Zajęcie pasa drogowego przez reklamy jest dość częstą praktyką, szczególnie w okresie kampanii wyborczych…” – powinnam tylko posypać głowę popiołem i zamilknąć, bo oto przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka – czytaj urzędnika.
No i jeszcze wisienką na torcie, właściwie powtórzoną przez urzędniczkę, jest zakończenie odpowiedzi dotyczącej faktu, że każdego dnia te reklamy zmieniały miejsce swojego położenia: „… można się jedynie domyślać, że wpływ na taką sytuację mogły mieć warunki atmosferyczne lub niewłaściwe zabezpieczenie reklam przez ich właściciela. W takiej sytuacji należy zawiadomić straż miejską, która wyegzekwuje przywrócenie stanu właściwego”.
No właśnie: „należy zawiadomić straż miejską”. Kto „należy”? Ja? Mieszkaniec? Obywatel? A pani już nie? A straż miejska nie jeździ ulicą Wyszyńskiego? Nie zwraca uwagi na ten śmietnik? Nie wie, że powinna wyegzekwować „przywrócenie stanu właściwego”? Ręce opadają i coraz smutniej w tym szaro-brudno-zohydzonym Gorzówku. Czy tego oczekiwaliśmy 10 lat temu, gdy wybieraliśmy nowego prezydenta? No i co Pan na to, Panie Jacku Wójcicki? Podoba się Panu taka wizytówka? Dobrze Pana zdaniem wygląda ta reklamowa wiocha? Bo, czy coś się z tym da zrobić - nie pytam. Ja wiem, że da, ale życie pokazuje zupełnie coś innego.
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
Zdj.1 - zerwana reklama wisząca tuż pod oknami urzędu miasta, niczym w powiedzeniu: pod latarnią najciemniej
zdj. 2 - instalacja reklamowa obok instalacji historycznej - bez szacunku dla miejsca
zdj. 3 - wzdłuż ul. Wyszyńskiego na co drugiej lampie dykty z reklamą, umocowane na trytytkach - szczyt estetyki
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Nowy szynobus
– Wiążemy z tym pojazdem wielkie nadzieje z poprawą jakości i stabilności połączeń kolejowych, zwłaszcza tutaj, na północy województwa – ...
<czytaj dalej>Nie daj się oszukać
Uwaga! Oszuści podszywają się pod Krajową Administrację Skarbową.
Ostrzegamy przed fałszywymi e-mailami, których autorzy podszywają się pod Krajową Administrację Skarbową.
Wiadomości wysyłane ...
<czytaj dalej>