Pomysł wyrzucenia z nazwy miasta przymiotnika Wielkopolski rozpala do czerwoności. Szczególnie zwolenników. I choć to oni oskarżają adwersarzy o ataki, to prawda jest taka, że sami je sprowokowali. Bo zarówno przygotowanie debat a także konferencji z poniedziałku 15 lipca, jej poprowadzenie, napastliwy dyskurs, brak szacunku dla odmiennych zdań i nieustanna manipulacja sprawiły, że odwrócili się od nich nie tylko ci, którzy od początku byli za pozostawieniem pełnej nazwy, ale też niezdecydowani.
Wydawać by się mogło, że poniedziałkowe spotkanie zamknie głos w dyskusji, że każdy z nas zdecyduje indywidualnie, gdy przyjdzie na to czas, ale liczba głosów przeciwnych sprawia, że pomysłodawcy i ich zwolennicy wciąż szukają „haków” na opozycję.
Ostatni pojawił się tekście
Roberta Borowego o inicjatywie radnej
Anny Kozak. Rozumiem, że felieton rządzi się swoimi prawami, ale ten jest jedną wielką manipulacją. O co chodzi? O – moim zdaniem – godny pochwały pomysł, by odwiedzać seniorów i zbierać ich opinie na temat zmiany lub nie Gorzowa Wielkopolskiego (wiemy bowiem, jak wielu nie ma umiejętności pracy w Internecie, jak wielu nie potrafi sobie poradzić z głosowaniem za pomocą telefonu czy innego urządzenia elektronicznego).
Pomysł, jak każdy w fazie początkowej, nie jest od razu przygotowany, ale pokazuje pewną formę. I tę pokazała Anna Kozak na portalu społecznościowym, wykorzystując swoje materiały z kampanii wyborczej. Ot, by podzielić się z ludźmi koncepcją. I ta koncepcja została przez Roberta Borowego niewybrednie skrytykowana. Zarzucił jej wykorzystywanie nie tylko herbu miasta, ale i loga Koalicji Obywatelskiej czy nawet hasztagu #AnnaKozakdlaGorzowa, sugerując, że wybrała jednoczłonową nazwę. Nie wiem, do jakiego odbiorcy pisze redaktor, ale taki wniosek przypomina mi polityczny dyskurs, w którym wiadomo, o co chodzi, ale ten, kto ma głos, wie lepiej. Nie rozumiem pytania, po co radna ma odwiedzać mieszkańców, nie rozumiem apelu, by radni wstrzymali się z nadaktywnością. Czyżby to głos lęku przed zaskoczeniem? Czyżby komitet obawiał się, że większość mieszkańców będzie przeciw? No i to stwierdzenie, że i tak radni podejmą decyzję. Czyli co? Wszystko już jest załatwione? Bo że członkowie komitetu zachęcają radnych, by stanęli po ich stronie, to oczywista oczywistość. I to jest fair? Tu mogą być nadaktywni? A gdy chcą poznać zdanie jak największej liczby mieszkańców, to już źle?
Niestety, coraz częściej pojawiające się głosy o tym, że sprawa jest przesądzona, mają tu dużo racji. Niestety, akcja, która miałaby zjednoczyć gorzowian, podzieliła ich jak nic nigdy dotąd. Niestety, tyle złości i żółci, co wylewa się w ostatnim czasie, źle świadczy o sposobie przygotowania i prowadzenia kampanii zmiany nazwy miasta. I chyba komitet to czuje, bo co chwilę pojawiają się wyjątkowo zaskakujące wpisy.
A zarzucanie radnej nadaktywności jest złem samym w sobie. Jak można tak nawrzucać osobie wybranej przez mieszkańców, reprezentującej ich interesy? Jak można tak krytykować za pozytywną inicjatywę, której jeszcze nie dopięła i nie rozpoczęła działania? Jak można przypisywać rzeczy nieprawdziwe, wydumane i zmanipulowane, zarzucać jakieś niecne korzyści? I ten tytuł: "Jak radna manipuluje starszymi ludźmi?". To naprawdę przegięcie.
A co mówił w czasie poniedziałkowej konferencji prof.
Dariusz Rymar o inicjatorach pomysłu? Ano to, że nie mają żadnych interesów, że działają dla społeczeństwa z dobrej woli i pro bono. A radna to inny człowiek? Nie. Ja się na takie rzeczy nie godzę. Jeśli dziennikarz w taki sposób zabija inicjatywę w zarodku, należy przyjąć, że radni dostają przyzwolenie na to, że są tylko od podnoszenia rąk na sesjach. Brrr… Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale widać wszystko jest możliwe.
No to, żeby podsumować.
Plusy inicjatywy:
– zaangażowanie gorzowian do dyskusji o sprawach miasta
Minusy inicjatywy:
– brak właściwego przygotowania i dokładnych danych dotyczących zmiany nazwy miasta;
– brak jasno sprecyzowanych celów, jakie mają zostać osiągnięte po zmianie nazwy miasta;
– słabe debaty z tezą;
– stylistyka dyskursu w czasie debat i konferencji;
– manipulacja w próbach przekonania do swoich racji;
– decyzja radnych, a nie większości mieszkańców;
– brak referendum;
– podzielenie społeczeństwa;
– brak szacunku dla odmiennych stanowisk;
– wpływanie na radnych i inne osoby ze świata lokalnej polityki, kultury, mediów.
I z komentarzy dotyczących wspomnianego tekstu redaktora przytoczę tylko jeden radnej
Pauliny Szymotowicz:
"Razem z Anną Kozak zdecydowałyśmy się na taką inicjatywę, żeby poznać głosy mieszkańców. Jestem bardzo rozczarowana tym tekstem, bo z tego wynika, że jeśli ktoś chce zagłosować w pełni świadomie, nie powinien robić nic? Żadna z nas nie przyjęła konkretnego stanowiska w tej sprawie, tylko chce poznać głos mieszkańców. Ankieta na własne potrzeby, żeby świadomie zagłosować, jest teraz negowana. Nie można się opierać tylko na postach z FB, ponieważ nie są miarodajne”.
No i jeszcze ta przestroga w końćówce tekstu redaktora odnośnie RODO. Tu już ręce opadają. Może więc, żeby przywołać uśmiech na twarzy, proponuję obejrzeć ten znany skecz:
https://www.youtube.com/watch?v=XjVPTIHuMWQ
Zachęcam wszystkich Państwa do oddania swojego głosu. Będzie to można zrobić już od dziś przez dwa tygodnie. Nie zmarnujcie tej szansy.
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca
foto FB