
Dziś druga część historii
Janiny Sowy.
Pierwszą część historii Janiny Sowy publikowaliśmy tu:
http://www.egorzowska.pl/pokaz,czlowiek,7005,spod_husiatynia_na_fabryczna,
21 maja 1957 r. Janina Sowa urodziła córkę
Halinę. Mąż znalazł mieszkanie w Gorzowie, dokąd wyprowadzili się 4 października i zamieszkali w jednym pokoju przy ul. Fabrycznej 53/5. Jeszcze dziś wchodzi się tam po pięknej starej podłodze wyłożonej ozdobną posadzką. - Były też piękne lamperie, ale po pożarze w 2002 r. wszystko uległo zniszczeniu - dodaje pani Janina.
Jej okna wychodzą na przystań wioślarską. - Tam był stary drewniany barak i ciągle ktoś go podpalał. Ostatnim razem straż już go nie ratowała, tylko pilnowała, żeby to się spaliło. Akurat mąż był w szpitalu, wpadł w depresję po poprzednim pożarze. Wtedy polewali dach naszego domu i rury, żeby się ogień nie zajął, ale jak polali, to szyby już były tak bardzo nagrzane, że popękały u nas i u sąsiadów. Ogień był bardzo intensywny. Drzwi paliły się nade mną, byłam najbardziej narażona - podkreśla.
Janina Sowa twierdzi, że pierwszy pożar był w 2002 i że bardzo go przeżyli z mężem, który wpadł w depresję. - Mieszkania zastępczego nie dostaliśmy. Proponowali nam hotel na Baczynie, ale za 450 zł od osoby - wspomina J. Sowa. - Wynajęłam więc pokój w następnym bloku, pod nr. 54, żeby mieć nadzór nad remontem. W wynajętym mieszkaniu nie było żadnych wygód, ale w każdej chwili, jak przyjeżdżała komisja, to od razu mogłam reagować. Musiałam pilnować, by podłogi wymienili, bo nie chcieli. Zbite były wszystkie ściany aż do cegieł, a sufit do desek, tak wszystko było strasznie zalane.
Zanim po pożarze zbudowano nową siedzibę przystani, Janina Sowa z okien swojego mieszkania widziała Wartę.
- Warta zawsze kojarzyła mi się z rzeką mojego dzieciństwa Zbrucz, graniczną między Polską a Rosją. Tam pluskałam się jako dziecko. Miałam tylko przez ogród, tak jak tu przez ulicę. Kiedyś było tu bardzo przyjemnie, braliśmy koce i wypoczywaliśmy nad Wartą. Mieliśmy też boisko, więc można było pograć w piłkę. Z biegiem lat wszystko się zmieniało. Dawniej było radośniej, weselej i czyściej, teraz ludzie są obojętni, zapędzeni. Był też większy spokój i przyjaźń międzyludzka. W tej chwili słyszę za dużo wulgaryzmów, choć mi się kłaniają, mimo że zwracam uwagę na te nieprzyzwoitości.
Przy ul. Fabrycznej rosną stare kasztanowce. - One tu już były, kiedy przyjechaliśmy do Gorzowa. Teraz drzewo przed oknem ma taką dziuplę i obawiam się, że ono runie. Występowałam, żeby przycięli, bo zasłania mi wszystko i w dzień muszę palić światło - mówi.
Nauczycielka, matka, babcia
Janina Sowa pracowała w zawodzie nauczyciela 31 lat do 1985 r. W Gorzowie zaczęła pracę po bezpłatnym urlopie wykorzystanym na opiekę nad córką w 1957 r.
- Uczyłam matematyki i biologii w Szkole Podstawowej nr 10 przy ul. Śląskiej - opowiada. - Prowadziłam też gabinet biologiczny. Później wstąpiłam do Związku Nauczycielstwa Polskiego, prowadziłam kółko taneczne, założyłam Spółdzielnię Uczniowską (czyli szkolny sklepik) i przez wiele lat się nią opiekowałam. Trzeba było przyuczać młodzież do tej odpowiedzialnej pracy, dbać, aby zawsze były w sklepiku wszystkie artykuły szkolne oraz spożywcze i oczywiście nie było manka. Byłam instruktorem spółdzielczości uczniowskiej, miałam pod opieką 23 spółdzielnie. Udzielałam się społecznie.
Z KART HISTORII
Szkoła Podstawowa nr 10 w Gorzowie Wlkp. została powołana do życia 1 września 1957 r. i była ośmioklasową szkołą publiczną działającą w 15 izbach lekcyjnych budynku przy ul. Śląskiej 20. Zakładem opiekuńczym został pobliski zakład produkcyjny Silwana. Ze względu na prace budowlane, rok szkolny 1957/1958 zainaugurowano 10 września, a naukę rozpoczęto 14 dni później. Kadra pedagogiczna liczyła 18 osób. Budynek wyposażono w gabinet lekarski, salę gimnastyczną, bibliotekę, świetlicę.
Za swoją pracę Janina Sowa została odznaczona: Złotym Krzyżem Zasługi, Nagrodą Ministra Oświaty II stopnia, Złotą Odznaką Nauczycielstwa Polskiego, Odznaką Zasłużonego Działacza Ruchu Spółdzielczego.

- Najbardziej jestem dumna z dwójki wspaniałych dzieci i piątki wnuków (wszyscy ukończyli szkoły, większość dziś też pracuje w szkolnictwie) oraz z małżeństwa, w którym przeżyłam 52 lata. W 2006 r. obchodziliśmy Złote Gody. Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie otrzymaliśmy medale podpisane przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Cieszę się, że w rodzinie wszystko układa się pomyślnie, a ja - mimo tylu trudności - przeżyłam 80 lat. Troszeczkę zdrowie się kruszy, ale to normalna kolej rzeczy - mówi bohaterka spotkania.
O czym marzy? - O spokojnym doczekaniu spokojnej śmierci, by szczęśliwie to życie zakończyć, żebym nie była nigdy ciężarem dla dzieci i rodziny - mówi otwarcie. - Nie myślę już o majątku, emeryturę mam, która mi wystarcza, mieszkanie mam, poruszam się sama, umysł mi funkcjonuje, pamięć na ogół nie zawodzi, pamiętam swój pesel, numer dowodu, numery telefonów, bardzo dużo czytam i rozwiązuję krzyżówki. Jestem raczej optymistką i naprawdę zawsze Bóg mnie wspiera i Maryja jest ze mną, a wiara czyni cuda i wzmacnia człowieka.
Tekst i foto Hanna Kaup
Projekt "Łaczą nas ludzie i miejsca" realizowany przez Stowarzyszenie Św. Eugeniusza de Mazenoda, dofinansowany z funduszy Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.
80 rocznica polskiej administracji
W 2025 roku przypada 80 rocznica ustanowienia polskiej administracji w Gorzowie Wielkopolskim. Z tej okazji w tym roku Dzień Pioniera ...
<czytaj dalej>Cynizm i manipulacja
Kiedy myślisz, że władze miasta nie mogą wymyślić już nic głupszego, przychodzi Gorzów Wielkopolski i mówi: "Potrzymaj mi wodomierz".
Nowy pomysł, ...
<czytaj dalej>Umowy koalicyjne bez podstaw prawnych
Samorządowe "umowy koalicyjne": polityczna konieczność czy wypaczenie demokracji?
W samorządach, w których w ostatnich wyborach Koalicja Obywatelska nie wprowadziła swojego prezydenta/wójta/burmistrza, ...
<czytaj dalej>Bezrobocie w górę
W lutym w Gorzowie było zarejestrowanych 1 508 bezrobotnych; ich liczba wzrosła o 62 osoby; wyrejestrowano 358 osób, zarejestrowano 420. ...
<czytaj dalej>