Co roku wspominam o tej wrześniowej nadbałtyckiej talasoterapii, a przecież my tak naprawdę zażywaliśmy jej przez większą część minionych miesięcy: najpierw nad Cieśninami Duńskimi łączącymi Bałtyk z Morzem Północnym, potem w krajach nadbałtyckich i kolejno nad Morzem Barentsa, Morzem Norweskim, Morzem Północnym, a – po zatoczeniu kółka – zamknęliśmy balonik na polskim wybrzeżu.
To była całkiem inna talasoterapia, bez długich wędrówek bosymi stopami po piasku, bo po pierwsze, większość plaż, z którymi mieliśmy do czynienia, była kamienista bądź skalista (że o stromych brzegach fiordów nie wspomnę), a po drugie, woda w wymienionych akwenach jest lodowata, co bynajmniej nie zachęcało do ściągania butów. Wszędzie jednak mogliśmy pełną piersią chłonąć zdrowe, nasączone mikroelementami powietrze.
Złocisty, niezbyt szeroki piaszczysty pas przy brzegu niewielkiej zatoczki w Bugøynes na dalekiej północy. Tam trafiło się nam słoneczne i nieco mniej wietrzne okno pogodowe. Skorzystaliśmy z niego skwapliwie. Na plaży odważyliśmy się nawet ściągnąć ciepłe kurtki. Tam też po raz pierwszy zobaczyliśmy przyniesione przez wodę wielkie odnóża krabów, ścielące się tak gęsto, jak teraz meduzy w Pogorzelicy.
Najbardziej jednak zapadła nam w pamięć inna plaża, też w Finnmarku, tylko jeszcze dalej na północ, kilka kilometrów przed Hamningbergiem. Mimo że była to już końcówka czerwca, przy drodze leżało jeszcze mnóstwo śniegu i tylko ciągle zwiększająca się liczba udających wodospady strug wody cieknących pomiędzy tymi białymi płatami uzmysławiała nam, że to najcieplejsza pora roku. Nagle naszym oczom ukazało się piaszczyste wybrzeże pochodzące jakby z innej rzeczywistości. „Ale tu ładnie!” – wykrzyknęliśmy tego dnia chyba po raz setny. Tym razem był to okrzyk chóralny.
Piaszczyste łachy, jak się okazało, były dziełem wpadającej tu do Morza Barensta rzeki Sandfjordelva. Morze Barentsa jest, jak wiadomo, przybrzeżnym akwenem Oceanu Arktycznego, więc okoliczne śniegi były tu bardziej na miejscu od tego drobnego żółtego piaseczku. Zatrzymaliśmy się na mikroskopijnym parkingu (o który wcale przy tej wąziutkiej drodze niełatwo) i przez dziwną podwójną bramkę, będącą tak naprawdę śluzą uniemożliwiającą wejście owcom i reniferom, przedostaliśmy się na teren utworzonego tu w 1983 r. rezerwatu Sandfjordneset.
Rezerwat powstał w celu zachowania lotnych piasków i interesującej roślinności wydmowej. Obejmuje kilka dobrze ukształtowanych wydm parabolicznych o wysokości 10-15 m. My powędrowaliśmy skrajem, w dodatku nie zaszliśmy daleko, ale była to bardzo aktywna wędrówka, ponieważ zabraliśmy ze sobą jeden z powieszonych przed wejściem pustych worków, przy których znajdowała się tabliczka z prośbą, aby wypełnić je zebranymi na plaży śmieciami. Na pierwszy rzut oka wcale nie było ich widać, a jednak… chociaż nikt się tu raczej nie opala, w związku z czym nie uświadczycie zakopanych w piasku typowych pozostałości po klasycznym plażowaniu, worek zapełniliśmy dość szybko. Była to najbardziej nietypowa talasoterapia, jaką kiedykolwiek uprawialiśmy.
Tekst i foto Maria Gonta
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Kolejne upomnienie POLREGIO
Wicemarszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski kolejny raz wezwał władze POLREGIO do poprawy jakości usług realizowanych przez przewoźnika.
W środę, 25 września ...
<czytaj dalej>Finisz spotkań w ramach BO 2025
Spotkaniem na Zakanalu zakończyliśmy spotkania dyskusyjne dla rejonów w Budżecie Obywatelskim 2025. Nie oznacza to jednak końca naszej obywatelskiej sztafety ...
<czytaj dalej>Stan klęski żywiołowej
Wojewoda Lubuski podaje do publicznej wiadomości Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 28 września 2024 r. w sprawie wprowadzenia stanu klęski ...
<czytaj dalej>Przedsięwzięcia w CEZiB
Publikujemy informację Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu w Gorzowie Wielkopolskim.
Utworzenie Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu w byłym Zespole Szpitalnym przy ...
<czytaj dalej>