Nasz Fredek nie lubi zatłoczonych dróg. Ma duszę wolnego ptaka. Jeżeli nie musi ciągnąć się w samochodowej kawalkadzie poganiany niczym na torze wyścigowym lub spowalniany do iście żółwiego tempa, to fantazja i zdrowie mu dopisują. Wczoraj sprawował się bez zarzutu.
Jeszcze na etapie styczniowego planowania trasy zaklepaliśmy sobie nocleg w Furuly Camping w osadzie Nordberg. Wyjątkowo nie można go było bezstratnie odwołać, więc przesuwaliśmy termin chyba ze trzy razy. Dobrze, że mieliśmy tam zaklepany domek, bo po pełnym przygód dniu i czekającej Bodka walce o usprawnienie Fredka, rozkładanie namiotu było ostatnią rzeczą, na jaką mieliśmy ochotę.
Po spałaszowaniu płatków z bananami i z truskawkami z Valldal, w samo południe ruszyliśmy w drogę. Zaledwie kilka kilometrów dalej zatrzymał nas ośmiokątny drewniany kościół w Nordberg. Chorągiewka wiatrowskazu wskazywała rok ukończenia budowy 1862. Na teren przykościelny prowadziła piękna drewniana brama z ogromniastym kluczem. Przez podobną, ale nieco mniej rozbudowaną i ze zdecydowanie mniejszym kluczem wchodziło się na urokliwy cmentarzyk przy kolejnej świątyni, w Bismo (1752).
Jadąc dalej wzdłuż malowniczej rzeki Otta, podziwialiśmy rolniczy region Skjåk w dolinie Gudbrandsdalen, podobno najsuchszy nie tylko w całej Norwegii, ale i w Europie. Absolutnie tego nie widać, bowiem od wieków teren jest nawadniany wodą z gór sprowadzaną tutaj systemem specjalnych kanałów. Tam, gdzie kanały nie sięgały, używano specjalnych łopat do podlewania o nazwie skjeltreko. Charakteryzowały się wąskim, wydłużonym i zakrzywionym ostrzem stanowiącym 1/3 całej ich długości.
Jest tu kilkanaście odcieni zieleni (dotyczy to także rzecznych wód), w oddali ciurkają cieniutkie wodospady, a okazałe budynki mijanych gospodarstw (oczywiście drewniane) przełamują zieloność brązową barwą. Nie widzieliśmy tu ani jednego pomalowanego domu. No i niemal wszystkie miały darniowe czupryny. Na niektórych rosły drzewka, na innych dojrzewały już jagody. To przecudny widok.
W końcu dotarliśmy do ślicznego Lom leżącego już nad rzeką Bøvra i zatrzymaliśmy się przy pierwszym na naszej trasie stavkirke. Stavkirke (kościoły słupowe) to szczególny rodzaj norweskich świątyń budowanych od X do XIII w., których konstrukcja opiera się na pionowych słupach, co odróżnia je od typowych w innych regionach kościółków zrębowych zdominowanych przez poziome belki.
Stavkirke w Lom jest jednym z największych tego typu kościołów w Norwegii, które przetrwały do naszych czasów. Powstał w połowie XII w. i od samego początku ozdabiały go rzeźbione smocze głowy. Ponieważ msze średniowieczne były krótkie, w ówczesnej świątyni znajdowała się tylko jedna długa ławka pod ścianą przeznaczona dla chorych i ludzi starszych. Mnogość specyficznie powycinanych ławek (żeby pomieścić na nich jak najwięcej wiernych) pojawiła się dopiero w czasach reformacji wraz z rozbudową kościoła.
W Lom dopadł nas deszcz i nie opuścił już aż do dzisiejszego poranka. Kiedy objeżdżaliśmy Jotunheimen - najwyższe norweskie góry - od ich łagodniejszej, wschodniej strony, szczytów niemal nie było widać. Na wysokości 1.387 m wjechaliśmy w chmurę i tam zabrakło już jakiejkolwiek widoczności, tylko do kompletu doszedł szarpiący Fredkiem wiatr. Pogoda zrobiła się zdecydowanie nieturystyczna.
Rozbijanie namiotu w takim deszczysku do przyjemnych nie należy, noc spędziliśmy więc w cudownym miejscu o nazwie Vevstogo w Lomo, gdzie stoi też kolejny stavkirke. Spaliśmy w pokoju przerobionym z sali lekcyjnej w dawnej szkole, z pięknym kominkiem pod ścianą i widokiem z okna na Slidrefjord. Dopiero dzisiaj możemy się mu przyjrzeć, bo wczorajsza ściana deszczu rozmywała wszystko, ale w końcu było ciemno. Od zachodu do wschodu słońca mija już pięć godzin.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
« | styczeń 2025 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |