
Skończył się nasz czas w przytulnej rezydencji nad jeziorem Snåsa. Gdyby nie leżała tak daleko od naszego domu, z pewnością zaglądalibyśmy tu częściej. Podobno jest nawiedzona (bo stare domy tak lubią). Nam udało się jedynie obudzić ciepłem kominka śpiące po kątach muchy. Było ich tak dużo, że one z kolei pobudziły Marcelinową wenę i wczoraj po południu powstało akwarelowe studium muchy. Cysia skwitowała swoją pracę nad obrazkiem słowami „Przesadziłam z wyobraźnią, bo namalowałam muchę w bucikach”. A mnie te buciki podobają się bardzo.
Na upartego, duchom możemy przypisać kilka różnych drobiazgów, np. ustawiczne chowanie kabli do ładowarek (bo niby po co leżą na wierzchu, skoro prądu nie ma?), albo samozapłon, z głośnym fuch, pudełka zapałek. Moglibyśmy przysiąc, że to ktoś kichnął…
Odjechaliśmy już jakieś 400 km na południe od Koła Podbiegunowego i w końcu dogonił nas zmierzch. Słońce zaszło wczoraj o 23:23, a wzeszło dzisiaj 03:07. Chociaż trudno nazwać to nocą, mogliśmy w końcu zapalić świeczki! I przed północą podziwiać zaróżowione z radości chmury. Pierwszy raz od dobrych trzech tygodni!
Za dnia wędrowaliśmy po okolicy. Nie przeszliśmy wszystkich ścieżek wokół, bo jest ich tutaj naprawdę sporo, mimo to widzieliśmy niemało: ogromne (większe od Cysi) mrowiska, dziwne stwory, które roboczo nazwaliśmy korzeniowcami, skaliste klify i nawet grzbiet słynnej Kudulli, mieszkającej w toni Snåsavatnet wężycy morskiej. W połowie XVIII w. podróżujący na polecenie króla po Norwegii Gerhard Schøning (1722-1780), uważany za pierwszego tak gruntownie wykształconego historyka norweskiego, po raz pierwszy opowiedział publicznie o jej istnieniu.
Biedną Kudullę obwiniano o wszelkie możliwe wypadki, zwłaszcza te dziejące się we mgle, ciemności oraz wtedy, kiedy na wodzie pojawiały się zmarszczki. Potem przez jakiś czas słuch o niej zaginął, aż wróciła do łask w XXI w. Od 2019 r. jej wyobrażenie, czyli rzeźbę węża morskiego, można zobaczyć na powierzchni jeziora w najprzeróżniejszych miejscach, bowiem jest to wężysko mobilne, a Kudullowy wizerunek jest wykorzystywany przy wielu wydarzeniach odbywających się nad całym jeziorem. Ochrzczono ją nieco wcześniej, bo w 2007 r. nadając imię nawiązujące do dawnej nazwy jeziora Snåsa, która brzmiała Kudulen.
Żal wyjeżdżać, ale przed nami sporo jeszcze odkryć i zachwytów. Ruszamy więc.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Pilnie potrzebna pomoc
Gorzowska Fundacja Anaconda, od lat ratująca życie pokrzywdzonych i chorych zwierząt, znalazła się w trudnej sytuacji. Mimo zaangażowania wolontariuszy, możliwości ...
<czytaj dalej>Odeszła...
Z ogromnym bólem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła Joanna Kołaczkowska...Nasza Asia.
Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. ...
<czytaj dalej>Zgłoś się do komisji w pomocy społecznej
Organizacje pozarządowe mają ostatnie chwile, by zgłosić swoich przedstawicieli do komisji konkursowych, które zdecydują o podziale środków na projekty z ...
<czytaj dalej>Rezygnacja marszałka Jabłońskiego
Marszałek Województwa Lubuskiego Marcin Jabłoński zapowiedział rezygnację ze sprawowanej funkcji. Zrobił to 11 lipca 2025 r.
Szanowni Państwo,
w związku z wydarzeniem ...
<czytaj dalej>