Nasza miejscówka okazała się bardzo popularna wśród amatorów oglądania midnight sun (słońca o północy). Zjeżdżali się długo, potem szli, obładowani namiotami i innym sprzętem piknikowym, w kierunku plaży. Około drugiej w nocy znowu zrobiło się głośno. To wracali do swoich samochodów ci, którzy nie zdecydowali się na nocleg blisko brzegu. Przez całą noc (której nadal nie ma) pasły się wokół nas owce, drapały łepetynami o drabinkę, pukały do drzwi, za którymi spał Bodek. Rano towarzyszyły nam przy śniadaniu, a kiedy cienia koło samochodu zabrakło, powędrowały w góry.
Dzień bez końca ma same plusy i chyba tylko jeden minus – nie mam kiedy pisać. Długo w noc łażę i podziwiam, rano dyżur w kuchni polowej, a w ciągu dnia podziwiam widoki aż szyja boli od ciągłego obracania (bo problemów ze snem nie mamy żadnych). Godzinę temu dojechaliśmy na nocleg do Moskenes, a opis wczorajszych wojaży niegotowy. Namiot już rozłożony, kolacja zjedzona, więc nadrabiam zaległości.
Opuściliśmy Langoyę pachnącą świeżo skoszoną trawą. To naprawdę piękna i różnorodna wyspa. Przez dwa dni podziwialiśmy jej północny kraniec, a wczoraj ruszyliśmy lewą, oddzieloną przez fiord odnogą na południe, ku promowi w Melbu.
Środek wyspy bardzo różni się od północnego krańca. Pofałdowane doliny otoczone zalesionymi górami przypominającymi jako żywo śpiące trolle. Pośród tego krajobrazu pasą się owce i krowy. Na przełomie kwietnia i maja wywożone są w góry, gdzie są puszczane samopas aż do września, a potem gospodarze próbują je wyłapać. Pewnie nie wszystkie udaje się wyłapać, więc trochę półdzikich owiec i krów żyje sobie wolno, ale teren jest podzielony na ogrodzone siatką sektory.
Siatka dochodzi do drogi, a w jej nawierzchnię wmontowano metalowe rurki uniemożliwiające zwierzętom przejście, ale auta przejeżdżają przez nie bez problemu.
Pomimo tego, że Langøya znajduje się daleko na północy Norwegii, Golfsztrom powoduje, że nie ma tu zbyt niskich temperatur. Subpolarny klimat oceaniczny charakteryzuje się łagodną zimą i podobno rzeczywiście temperatura rzadko spada tu poniżej -5°C. Młodzi lokalsi narzekają za to na lato, nazywając je zieloną zimą. Trudno nam się wypowiadać, bo jeden dzień mieliśmy zimny, mokry i wietrzny, a drugi wręcz upalny.
Melbu, skąd płynęliśmy promem do Fiskebol na Lofotach, położone jest na osobnej wysepce o nazwie Hadseløya. Wjeżdżaliśmy na nią mostem Hadselbrua zakręconym jak oglądający się za siebie diplodok. Dużo tutaj takich właśnie konstrukcji.Zaraz za mostem, w Stokmarknes, minęliśmy bardzo ciekawy budynek muzeum Hurtigruten, zaprojektowany na wzór oryginalnego statku Hurtigruten „MS Finnmarken” z 1956 roku. Żałowaliśmy, że nie mamy czasu na zwiedzanie, bo w jego wnętrzu można oglądać w całości zarówno ten statek, jak i mniejszy oryginał „DS Finmarken” z 1912 r.
Po wylądowaniu na Lofotach najpierw nakarmiliśmy Fredka gazem (ani w Finlandii, ani na północnych rubieżach Norwegii nie było w ogóle stacji z LPG), a potem ruszyliśmy do Lofotakvariet (Lofockiego Akwarium w Storvågan), żeby zdążyć na karmienie fok. Foki to ukochane zwierzątka Marceliny, która ma marzenie, by po osiągnięciu pełnoletniości zostać chociaż przez dwa tygodnie wolontariuszką w Fokarium na Helu.
W Lofotakvariet są 23 małe akwaria z różnymi mieszkańcami wód, basen z fokami, basen z wydrami, ciekawa ekspozycja opowiadająca o koralowcach, o historii Lofotów i o norweskich hodowlach łososia (ale o tym opowiem innym razem).
Nocowaliśmy przy plaży Uttakleiv, do której trzeba było dojechać najpierw szutrową drogą, potem tak wąskim tunelem, że zrobiono w nim mijanki. Droga zresztą kończy się na plaży, ma tylko maleńką odnogę do gospodarstwam, którego właściciel udostępnił swój teren i towarzystwo owiec jago camping bez szczególnych wygód, za to z atrakcjami takimi jak:
-
oko smoka (ciekawa naturalna formacja skalna czasami przypominająca wspomniane oko, a czasami wyglądająca jak jajko sadzone; wszystko zależy od oświetlenia),
-
głowa smoka (tak nazwano jedną z przybrzeżnych skałek),
-
sercowa skałka (tę najłatwiej znaleźć),
-
około ośmiokilometrowy szlak widokowy do następnej piaszczystej plaży o nazwie Haukland; rozdziela je okazała góra Mannen, dzięki której możemy powiedzieć, że mieliśmy wczoraj i „Cień wielkiej góry” i „Piknik pod wiszącą skałą”.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Stanowisko miasta
Stanowisko władz miasta w sprawie ewentualnych kontroli w sprawie finansowania sportu.
W związku z pojawiającymi się w sieci informacjami na temat ...
<czytaj dalej>Wkrótce adwent
W niedzielę 1 grudnia Kościół wkracza w nowy rok liturgiczny i rozpoczyna Adwent - okres poprzedzający coroczne obchody Bożego Narodzenia.
Od ...
<czytaj dalej>Ma być uczciwiej?
Duże zmiany w gospodarce śmieciowej szykują się w Gorzowie. Mówili o nich, na specjalnie zwołanej konferencji, prezydent Jacek Wójcicki, przewodniczący ...
<czytaj dalej>Czy Arriva pomoże na problemy kolejowe?
Wicemarszałek spotkał się z przedstawicielami firmy Arriva.
Wicemarszałek Sebastian Ciemnoczołowski rozmawiał z przedstawicielami firmy Arriva m.in. o możliwości podjęcia w przyszłości ...
<czytaj dalej>