
Przez Litwę przejechaliśmy wczoraj dość szybko, musieliśmy nadrobić stracony dzień, ale kiedy opuszczaliśmy Jurbork, zwrócił naszą uwagę oryginalny dworzec autobusowy.
Zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby dokładniej mu się przyjrzeć i zrobić kilka fotek, później ruszyliśmy do Taurogów. Tam mieliśmy w planie obejrzenie zamku Radziwiłłów, tego, w którym książę Bogusław usiłował zbałamucić Oleńkę Billewiczównę (w filmowej wersji "Potopu", Oleńce – granej przez Małgorzatę Braunek – wymsknęła się wtedy naga pierś, powodując długie dyskusje narodowe, czy ukazanie owej piersi nie było przypadkiem szarganiem świętości, bowiem bogobojna Oleńka uchodziła za wzór wszelkich cnót, któremu TAKIE rzeczy zdarzać się po prostu nie mogą).
Od czasów radziwiłłowskich zamek sporo się zmienił. Dziś w jego części jest muzeum, jest biblioteka dziecięca i szkoła muzyczna. Przed zamkiem stoi statua tura, od którego wywodzi się nazwa miasta. Jak chce legenda, pierwsza osada powstała w miejscu, gdzie znaleziono rogi tura. Tur to po litewsku tauras, a róg – ragas. Z ciekawostek dodam, że swego czasu administratorem majątku w Taurogach był Albert Anders, ojciec późniejszego generała Władysława Andersa.
Kolejna na naszej liście była Kłajpeda. Zamku praktycznie nie zobaczyliśmy, bo jest w trakcie remontu/odbudowy i cały został opakowany. Za to odwiedziliśmy Czarnego Ducha Kłajpedy, czyli bardzo ciekawą rzeźbę na nabrzeżu, przedstawiającą tajemniczego osobnika, który wg legendy pojawił się znikąd, by ostrzec strażnika portu, że miastu kończą się zapasy żywności. Duch wynurza się z portowego kanału tuż obok zabytkowego mostu obrotowego z 1885 r. To podobno jedyny zachowany na Litwie most tego rodzaju.
W związku z perturbacjami dnia pierwszego i opóźnieniem startu, ale też trochę z powodu tego, że zasiedzieliśmy się w Camp Genys, musieliśmy odpuścić sobie zwiedzanie Połągi (Palanga) i Lipawy (Liepaja). Prom z Tallina do Helsinek mamy zabukowany na niedzielę raniutko, więc spóźnić się nie możemy. Połągę, w której bywał Mickiewicz, Reymont pisał „Chłopów” a Witkiewicz namalował „Dramat w Połądze”, odwiedzimy przy najbliższej okazji (po prostu wybierzemy się specjalnie do krajów nadbałtyckich).
Lipawa natomiast leży już na Łotwie, jednak zanim o niej i naszym łotewskim noclegu, kilka litewskich spostrzeżeń. Po pierwsze – Niemen jest naprawdę żywą rzeką. Podczas, gdy po naszej Warcie niewiele przemieszcza się jednostek pływających, tutaj w bardzo krótkim czasie widzieliśmy mały stateczek, holownik pchający barkę z kontenerami i wodolot. Po drugie – na drogach wjazdowych do lasów nie widzieliśmy szlabanów. A po trzecie – stacji benzynowych z LPG mają tutaj sporo, a gaz jest właściwie tańszy, niż w Polsce (w każdym razie na pewno tańszy od tego, który tankujemy w Gorzowie i okolicach). Jego cena waha się od 0,545 do 0,7 euro, ale żeby nie było tak łatwo, nosi on tu kilka różnych nazw: LPG, SND, Dujos, Autogas, Suskystintos.
Granicę przejechaliśmy niespostrzeżenie. Do miejsca noclegu na Łotwie mieliśmy od niej niecałe 100 km, Lipawę, trzecie co do wielkości miasto na Łotwie, minęliśmy więc sporym łukiem. GPS poprowadził nas bocznymi drogami przez okolicę sielską-anielską, w tym spory kawałek szeroką szutrówką, po której Łotysze gnali dozwoloną dziewięćdziesiątką, wzniecając za sobą tumany kurzu. W którymś momencie Bodkowi się wydawało, że Fredek złapał kapcia. Na szczęście jednak okazało się, że to tylko kurz zafałszował widok w lusterku.
Spaliśmy za to w bajkowym miejscu w pobliżu Windawy (Ventspils): w rezerwacie przyrody, nad samym niemal morzem, kołysani szumem fal. Od Bałtyku dzieliło nas kilkadziesiąt metrów (do przejścia drewnianym chodnikiem poprowadzonym nad obszarem, którego nie wolno deptać). Wyobrażacie sobie? Przez środek rezerwatu prowadzi utwardzona droga gruntowa ograniczona po bokach drewnianymi balustradami. Co kilkaset metrów zatoczka i zejście na plażę, każde wykonane tak, by nie deptać chronionych roślin. W niektórych zatoczkach przycupnęły na noc kampery, przycupnęliśmy i my. Przejeżdżał obok nas strażnik rezerwatu i tylko się uśmiechnął. Piękne miejsce. I takie dostępne.
Dziś dojeżdżamy do Rygi (hmm... aż kusi powiedzieć "przez Żygajcie do Rygi"). Tam mamy zarezerwowany nocleg w hostelu, a rano ruszamy do ambasady, bo właśnie tam dopisaliśmy się do listy.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Pilnie potrzebna pomoc
Gorzowska Fundacja Anaconda, od lat ratująca życie pokrzywdzonych i chorych zwierząt, znalazła się w trudnej sytuacji. Mimo zaangażowania wolontariuszy, możliwości ...
<czytaj dalej>Odeszła...
Z ogromnym bólem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła Joanna Kołaczkowska...Nasza Asia.
Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. ...
<czytaj dalej>Zgłoś się do komisji w pomocy społecznej
Organizacje pozarządowe mają ostatnie chwile, by zgłosić swoich przedstawicieli do komisji konkursowych, które zdecydują o podziale środków na projekty z ...
<czytaj dalej>Rezygnacja marszałka Jabłońskiego
Marszałek Województwa Lubuskiego Marcin Jabłoński zapowiedział rezygnację ze sprawowanej funkcji. Zrobił to 11 lipca 2025 r.
Szanowni Państwo,
w związku z wydarzeniem ...
<czytaj dalej>