Niedzielny poranek. Spoglądam z wieży mieszkalnej w kierunku naszego słynnego widoku, którego jakoś… nie widać. Właściwie nie wyraziłam się precyzyjnie, bo on cały czas jest na swoim miejscu, tylko bywają dni, że jest naprawdę spektakularny, najciekawszy o wschodzie albo o zachodzie Słońca.
W grudniu niebo ubiera się w najbardziej krwistą z krwistych czerwieni, latem zdecydowanie dominuje złoto. Niesamowite są wiosenne rozlewiska hen w oddali i zabarwiona na różowo wstążka Warty albo unoszące się znad rzeki letnio-jesienne opary, tworzące iście wyspiarskie krajobrazy. Ile już razy zaklinałam się, że przestanę to fotografować…
W zasięgu wzroku mamy trzy kościelne wieże: najdalej na prawo (czyli na południowy wschód), już na drugim brzegu Warty stoi modernistyczny, okrągły kościół Chrystusa Króla, którego podświetlona na niebiesko wieża kojarzyła mi się kiedyś ze startującą rakietą. To nad nim wschodzi słońce zimą i stamtąd przesuwa się po horyzoncie – cichaczem, niemal niezauważalnie – by latem wystawiać nos zza sąsiedniej wieży mieszkalnej. Zanim się za nią schowa (siedzi tam parę miesięcy, uniemożliwiając nam obserwowanie słonecznej pobudki), można je przyłapać, jak wdrapuje się na Katedrę, potem na Biały Kościółek i przysiada na chwilę nad betonową dżunglą osiedla Dolinki.
Dwa nasze okna wychodzą idealnie na wschód, dwa pozostałe na zachód, ale z tamtej strony miejska zabudowa skutecznie przysłania horyzont, więc podziwiamy zachody Słońca odbite we wschodnim widoku niczym w lusterku. Złota godzina potrafi wyciągnąć z niego niezwykłe detale. Nasi goście mawiają niekiedy, że u nas jest jak w samolocie. Bywają dni, kiedy gęsta mgła otula świat i z okna nie widać kompletnie nic. Był też taki dzień lipcowy w 2017 r., gdy z drżeniem serc obserwowaliśmy strażaków walczących z pożarem Katedry. Sterczałam wtedy na balkonie przez całe popołudnie, wieczór, noc i kolejny ranek, aż zdemontowano przechyloną niebezpiecznie kościelną iglicę. Jeszcze długo potem nasze poranne zdjęcia pokazywały okaleczoną wieżę. Dziś to już wspomnienie.
U stóp naszego bloku wędruje właśnie pani z pieskiem, chyba z maltańczykiem. Psiak co chwilę zatrzymuje się, żeby zostawić „listy” dla innych szczekaczy, ale zamiast podnosić do sikania tylną łapę, zabawnie staje na dwóch przednich. Prawdziwy akrobata.
Dobrego dnia. Zmykam do pakowania walizek, zostawiając Was z naszymi porannymi (i nie tylko) widokami.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Nowy szynobus
– Wiążemy z tym pojazdem wielkie nadzieje z poprawą jakości i stabilności połączeń kolejowych, zwłaszcza tutaj, na północy województwa – ...
<czytaj dalej>Bezrobocie bez zmian
Pod koniec ubiegłego roku stopa bezrobocia w Gorzowie była taka sama jak pod koniec 2023 roku i wynosiła 2,4% – ...
<czytaj dalej>Nie daj się oszukać
Uwaga! Oszuści podszywają się pod Krajową Administrację Skarbową.
Ostrzegamy przed fałszywymi e-mailami, których autorzy podszywają się pod Krajową Administrację Skarbową.
Wiadomości wysyłane ...
<czytaj dalej>Trzech Króli z orszakiem
Objawienie Pańskie, zwane popularnie świętem Trzech Króli (6 stycznia), należy do najważniejszych obchodów świątecznych w ciągu roku liturgicznego. Podczas mszy ...
<czytaj dalej>