Praia as Catedrais po galisyjsku, po hiszpańsku Playa de las Catedrales, a po polsku Plaża Katedr ma raptem półtora kilometra długości, za to – jeżeli wstrzelić się idealnie w godziny odpływu – te półtora kilometra potrafi nieźle wryć się w pamięć.
To właśnie podczas bajamar, czyli niskiego morza, da się zobaczyć ogromne, 30-metrowe skalne łuki, które wznoszą się nad plażą niczym katedralne arkady albo kościelne przypory. Podobno i akustyka jest tu doskonała, a zadzierając głowę, można sobie nawet wyobrazić gotyckie sklepienia. To nic, że w łupkowym klifie wyrzeźbione, bo przecież kilkunastometrowej głębokości jaskinie w skalnych ścianach mogłyby być bocznymi kaplicami. Gdyby tylko wstawić tam świątki. I gdyby tylko regularnie nie zalewała ich woda.
Podnóże klifu jest bardzo płaskie, wobec czego plaża na początku kurczy się powoli, z każdą jednak chwilą coraz szybciej, aż w końcu z wody wystają tylko, niczym wysepki, same wierzchołki łuków, pod którymi dopiero co spacerowaliśmy. Dlatego koniecznie trzeba zapoznać się z tabelami pływów morskich i pilnować czasu pobytu na dole, tym bardziej że owe „katedry” oddalone są o jakieś 600 m od zejścia po schodkach, więc powrót może potrwać 10-15 min.
Plaża Katedr to turystyczne określenie Praia de Águas Santas, czyli Plaży Świętych Wód. Dziś już mało kto używa pierwotnej nazwy, a miejsce jest tak popularne, że w sezonie zdecydowano się limitować wstęp (maksymalnie 5 tys. osób dziennie). Chcąc odwiedzić tę plażę w okresie Wielkanocy lub od 1 lipca do 30 września, należy wcześniej dokonać bezpłatnej rezerwacji przez stronę internetową (https://ascatedrais.xunta.gal/monatr/inicio?lang=en) i po przybyciu na miejsce pamiętać o okazaniu kodu kreskowego potwierdzającego tę rejestrację.
My przejeżdżaliśmy tamtędy w połowie maja, w dodatku nie w tych najdogodniejszych godzinach, więc parkingi były właściwie puste. Nawet umieszczone na tablicy przy zejściu tabele z godzinami przypływów i odpływów przedstawiały stan na miniony rok. Schody jeszcze nie były zalane i nawet zeszliśmy na chwilę na piasek, jednak fale coraz groźniej i wyżej rozbryzgiwały się o skały. Wiało, jak to nad Atlantykiem, solidnie. Nie zapuściliśmy się daleko. Może jeszcze kiedyś tu wrócimy.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Koniec z kolejowym wykluczeniem?
Gorzów i gminy północy przestaną być wykluczone kolejowo. Już jesienią zwiększy się liczba i poprawi jakość połączeń. Ale to tylko ...
<czytaj dalej>W Arenie po nowemu
Już w najbliższy weekend rozpocznie się kolejny sezon w gorzowskiej hali Arena Gorzów.
Siatkarze Cuprum Stilon Gorzów zainaugurują go podczas rozgrywek ...
<czytaj dalej>Odznaczenia dla świeckich
W najbliższą niedzielę 8 września w gorzowskiej katedrze wręczone zostaną odznaczenia „Zasłużony dla Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej”. W tym roku wyróżnienie to ...
<czytaj dalej>Cegielski szynobus połączy stolice
Nowiutki lubuski szynobus już na torach.
Pierwszy z dwóch fabrycznie nowych pojazdów zakupionych przez Województwo Lubuskie od polskiego producenta H. Cegielski ...
<czytaj dalej>