






5 lutego. „W dzień św. Agaty, jeśli słonko przez okienko zajrzy do chaty, to wiosenka na świat spogląda zza zimowej kraty”. Już wczoraj słupki termometrów zaszalały i podskoczyły aż do dziesięciu stopni. Wiem, że nie wszędzie, bo np. z Beskidów donoszono o śnieżnych zamieciach, ale u nas nawet słoneczne chwile się zdarzyły. Łapaliśmy je w drodze między obiema stolicami naszego województwa.
Żeby jednak radości nie było zbyt wiele, wieczorem zapikały w smartfonach alerty pogodowe z informacją, że za progiem czeka wietrzysko. Faktycznie gwizdało do snu, ale na szczęście, nie miało niszczycielskich zapędów.
Czyżby z takich podmuchów brało się przysłowie „Święta Agata chatę wymiata”? I to, że jak już się za wymiatanie zabierze, wtedy zrobi to naprawdę dokładnie? Bo niby dlaczego mawiano ongiś: „Po świętej Agacie widać muchy w chacie” i „Po świętej Agacie widzimy myszy w chacie”?
Patronująca ogniowym zawodom św. Agata z Sycylii znana jest jednak z innych umiejętności. Nie na darmo nazywana była ognistą świętą. Wierzono, że potrafi uchronić dobytek przed skutkami wybuchu wulkanu, pożarami i przed uderzeniem pioruna.
W naszej obrzędowości ludowej najsilniejszą gwarancję przeciwpożarową dawały poświęcone piątego lutego chleb i sól. Posolone kawałki pieczywa utykano potem w różnych kątach domu i zagrody. Podczas burzy natomiast wystarczyło wystawić w oknie obraz świętej. Antywulkanicznych zdolności na szczęście sprawdzać nie musieliśmy, jednak sycylijska tradycja głosi, że to właśnie św. Agata trzyma w ryzach Etnę.
Dawnymi czasy „chleb świętej Agaty” zabierano też w dalekie podróże jako antidotum na palącą jak ogień tęsknotę za domem. Współcześnie czas wszelkich podróży zdecydowanie się skrócił, więc i tęsknota jakby mniej paląca. Wystarczy osłodzić ją nutellą albo czekoladowym fondue, a dziś po temu okazja najlepsza, bowiem obchodzimy właśnie zarówno Światowy Dzień Nutelli, jak i Dzień Czekoladowego Fondue.
Mimo że za mistrzów spożywania czekolady w postaci płynnej uważani są Majowie delektujący się mieszanką rozpuszczonej czekolady, papryczek chili, wody i mąki ziemniaczanej, to foundue w znanej dzisiaj postaci powstało dopiero w 1960 r.
Konrad Egli, szwajcarski właściciel nowojorskiej restauracji, wymyślił wtedy deser, w którym gorącą czekoladę zmieszał z austriacką wiśniową brandy i sporą ilością gęstej bitej śmietany. Rosnąca fala popularności deseru spowodowała, że 31 lat później amerykańskie światło dzienne ujrzała pierwsza czekoladowa fontanna. Dziś śmiało można powiedzieć, że zawędrowała nawet pod przysłowiowe strzechy (na zdjęciu rodzima fontanna weselna).
Z nutellą było odrobinę inaczej. Jej historia sięga lat 40. XX w. i powojennych trudności ze zdobyciem prawdziwego kakao. W nadziei, że skromne zapasy wystarczą na dłużej, włoski cukiernik Pietro Ferrero wpadł na pomysł zmieszania deficytowego surowca z pastą wykonaną z laskowych orzechów i cukru. Tak w 1946 r. powstał Giandujot, dziadek dzisiejszego przysmaku.
Giandujot był niezbyt twardym blokiem orzechowo-kakaowym, którego plasterki układano na kromkach chleba. Po pięciu latach (1951) narodziła się SuperCrema, rzec można córka pysznego bloku. Tej już nie trzeba było kroić, tylko rozsmarowywać na chlebie. W Nutellę zmieniła się w 1964 r., kiedy za udoskonalenie receptury zabrał się syn Pietro, Michelle Ferrero. Trafił w dziesiątkę.
Czterdzieste urodziny kremu świętowano z pompą, ustanawiając w 2005 r. rekord Guinnessa w kategorii Największe Śniadanie Kontynentalne z kremem Nutella. W niemieckim Gelsenkirchen zasiadły do niego jednocześnie 27 854 osoby. Pomysł, by zadedykować słodkości jeden dzień w roku, pojawił się dwa lata później.
Kto może i lubi – niech świętuje. Ja się tylko poprzyglądam. Ze względów zwanych przez Bodka genealogicznymi, czekolada u mnie tylko „w prigliadku”, znaczy – do podziwiania i fotografowania, zwłaszcza ta w stanie półpłynnym i płynnym.
Dziadkowe geny we mnie (chłop z dziada pradziada) nie tolerują „pańskich” fanaberii, czyli czekolady, babcine natomiast (szlachcianka wykreślona z rodziny za popełnienie mezaliansu) odgryzają się nietolerancją kapusty pod każdą postacią (nad czym także ubolewam).
Słodkiego dnia!
Tekst i foto Maria Gonta
« | luty 2025 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | |||||
3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 |