To było niezwykłe muzyczne koncertowanie z okazji 38. urodzin Małej Akademii Jazzu. Koncertowanie, które nie tylko przypomniało, jak ważne jest to zjawisko na polskiej scenie muzycznej, kształcącej pokolenia odbiorców i twórców tego gatunku muzyki, ale porwało widownię, która przyszła do auli Akademii im. Jakuba z Paradyża, by razem z pomysłodawcą i twórcą MAJ
Bogusławem Dziekańskim świętować ten szczególny jubileusz.
Przed rozpoczęciem koncertu muzycy wspomnieli zmarłego 1 maja Zbigniewa Jakubka, któremu również dedykowali swój występ. Wystąpili w koszulkach z jego podobizną.
Przed miłośnikami jazzu, którzy zasiedli w amfiteatralnie ułożonej widowni, niewielka scena, a na niej mnóstwo instrumentów, do tego mikrofony, urządzenia nagłaśniające i wszelkiej maści kable, wśród których swoje miejsce musiało znaleźć jeszcze 10 muzyków, czyli dwójka solistów:
Beata Przybytek i
Wojciech Myrczek oraz ósemka instrumentalistów, czyli:
Bernard Maseli – wibrafon elektryczny oraz kalimba,
DJ Eprom – turntablizm,
Marek Raduli – gitara elektryczna,
Jerzy Główczewski – saksofony,
Michał Kapczuk – bas elektryczny,
Daniel Soltis – zestaw perkusyjny,
Filip Krzystoporski – instrumenty perkusyjne oraz
Eskaubei – Rap – jako Drifter live Bernard Maseli.
Filarem wydarzenia był jak zawsze Bogusław Dziekański, ale pomysłodawcą i reżyserem całości bezkonkurencyjny i niezastąpiony Bernard Maseli, który wszedł na scenę jako ostatni – i jedyny w gustownym meloniku – i wyczarowywał ze swojego instrumentu dźwięki nadzwyczajne, w nadzwyczajnym tempie i z nadzwyczajną energią, którą przekazywał widzom, rzucając w ich kierunku: „Chyba nie jestem taki stary”.
Ale cała ta dziesiątka, to ludzie niezwykli, o różnych muzycznych upodobaniach i z różnych pokoleń, ale wszyscy grali tak, jakby urodziła ich jedna matka, wielka MUZYKA.
Świetna akustyka sali, szansa na uczestnictwo większej liczby widzów, perfekcyjne przygotowanie i ONI, dla których to, co robią jest tlenem i krwią, pozwalającym żyć i pozostać – mimo daty urodzenia – wciąż młodym. Każdy z grupy Bernarda Maseli, który napisał o nich: „Ten skład to dla mnie magia i masakra” dowiódł tej opinii, bo tak właśnie było: magicznie i – jakby powiedzieli młodsi – masakrycznie, czyli rewelacyjnie.
Poniedziałkowy koncert bezwzględnie należy uznać za kolejne wydarzenie gorzowskiego Jazz Clubu Pod Filarami, które na długo zostanie w pamięci wszystkich świętujących 38 urodziny MAJ. Ja na takich urodzinach nigdy nie byłam i choć moja kondycja tego dnia nie należała do najlepszych, po pierwszych dźwiękach zapomniałam o dyskomforcie, a do domu wróciłam pełna muzyki i doskonałej energii, bo taka MUZYKA po prostu leczy, wypełniając człowieka jakąś magiczną siłą.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników.
Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ...
<czytaj dalej>