"Nie będę, bo nie opłaca mi się"... słyszę często w rozmowach na temat segregacji odpadów. Zaraz potem padają dodatkowe argumenty o tym, że stary Kowalski i tak wywala swoje nie do tego kubła, co trzeba, a jak nie stary Kowalski to nieletni Nowak, a jak są tacy, co chcą właściwie, to nie wiedzą, do którego pojemnika, bo te zostały źle albo wcale nieoznakowane. No i za dużo zachodu z tym wszystkim. W dodatku w domu trzeba mieć co najmniej trzy pojemniki, by deklarowana segregacja miała sens. "Więc, nie opłaca mi się" - potwierdzają liczni rozmówcy.
Czy taka postawa załatwia sprawę? Jak ugryźć ten niechciany kawałek życia? Co robić, by pogodzić dwie strony? Bo po przeciwnej stronie tej życiowej barykady stoi samorząd, który ma obowiązek realizacji nieszczęsnej ustawy śmieciowej sprzed trzech lat i firmy, które samą utylizacją się zajmują.
- Ludzie wciąż nie do końca orientują się, czym jest segregacja śmieci, co się z tym wiąże i kto na tym zyskuje, dlatego tyle niezadowolenia i niechęci wobec tego procesu. Bo segregacja jest procesem, na końcu którego dopiero pojawia się efekt zarówno ekologiczny jak i ekonomiczny - podkreśla prezes INNEKO
Artur Czyżewski.
O problemie dziennikarze piszą coraz częściej, bo konieczna jest świadoma edukacja społeczeństwa.
Bartosz Piłat z Gazety Wyborczej napisał ostatnio:
"Czas na rzetelną edukację, którą mogą prowadzić tylko gminy, pokazując mieszkańcom, na co idą "śmieciowe" opłaty. Powinny stworzyć punkty odbioru nietypowych odpadów, by nie zmuszać do dalekich podróży z zepsutym radiem. I wytłumaczyć ludziom, że im lepiej będą sortować, tym mniej będzie ich kosztował wywóz odpadów.
Można to wszystko robić już teraz, ale w wielu samorządach panuje ignorancja i lęk przed wyborcami. Opłaty ustalają jak najniższe, więc cała ich gospodarka odpadami jest marna. Wyborcom i tak wszystko jedno, przecież nigdy nie mieli gdzie wyrzucać śmieci. Natomiast podwyżka np. o 10 zł miesięcznie może wyrzucić ze stanowiska wójta czy burmistrza."
Ten słowa przypomniały mi ostatnie spotkanie samorządowców zorganizowane w sali sesyjnej Urzędu Miasta w Gorzowie przez Lubuski Urząd Marszałkowski. Odbyło się w maju i dotyczyło Planu Gospodarki Odpadami dla naszego województwa. Głównym tematem była chęć wyjścia gmin Strzelce Krajeńskie, Stare Kurowo, Zwierzyn i Dobiegniew z ustalonego podziału województwa na regiony. Swoje wyjście - jak mówił zastępca burmistrza Strzelec Krajeńskich
Mateusz Karkoszka - argumentują ceną.
- Cena w ZUO w Gorzowie jest za wysoka. 50 zł różnicy na tonie to ok. 500 tys. zł oszczędności rocznie w skali gminy. My patrzymy przez pryzmat nie interesu spółki, ale mieszkańca - wyjaśniał i dodał, że zaoszczędzone kwoty pozwolą uratować ich Związek Celowy Gmin SGO5.
Mechanizm finasowania jest całkowicie inny, niż przedstawia to wiceburmistrz...
O tym, w następnym materiale.
Tekst i foto Hanna Kaup
Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>Tarasy jeszcze niedostępne
Woda w Warcie opada, odsłaniają się zalane tarasy. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą być jeszcze udostępnione.
Zdecydowała o tym ekspertyza ...
<czytaj dalej>Apel o pomoc w sprawie odbudowy AJP
W dramatycznej dla uczelni i miasta sytuacji potrzebne jest wspólne działanie. Dlatego prezydent miasta Jacek Wójcicki apeluje o pomoc w ...
<czytaj dalej>Rozmowa z komisarzem Wojciechowskim
Komunikat w sprawie rolników.
Zgodnie z wczorajszą rozmową telefoniczną z komisarzem rolnictwa Januszem Wojciechowskim przekazuję, że na najbliższym i ostatnim w ...
<czytaj dalej>