czwartek 28 marca 2024     Aniela, Sykstus, Joanna
eGorzowska - internetowy dziennik Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej
szukaj    szukaj szukaj
« powrót
Życie ciekawsze niż książka (2)
eGorzowska - 9015_0hDfUQVQ7v7WG9cLsGlp.jpg

Rozmowa z założycielem i pierwszym kierownikiem oddziału anestezjologii i intensywnej terapii w gorzowskim szpitalu Jackiem Zajączkiem.

Pierwszą część materiału przeczytasz tu: http://www.egorzowska.pl/pokaz,czlowiek,9014,

Z Krakowa całą rodziną pojechaliście do zrujnowanego Szczecina i...
- W Szczecinie spędzałem lata dziecięce, potem młodzieńcze, skończyłem tam studia - Pomorską Akademię Medyczną i zostałem lekarzem.

Wiedział pan, że nim będzie?
- Nie wiedziałem. Gdybym w Krakowie mieszkał, zapewne nie byłbym lekarzem, tylko wybrałbym jakieś studia uniwersyteckie. Myślę, że historia byłaby moim kierunkiem.

Dlaczego więc medycyna?

- Bo nie było innych możliwości. Nie było w Szczecinie uniwersytetu. Było nas trzech braci, jeden starszy Stanisław i ja miałem brata bliźniaka. Stanisław ma teraz 73 lata i też jest emerytowanym profesorem na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym, a brat skończył prawo w Poznaniu i tam osiadł. Niestety, bardzo młodo, gdy miał 37 lat, umarł na nowotwór. To było w 1986 r. Jak umierał, ja akurat przeniosłem się do Gorzowa. Byłem już wtedy specjalistą anestezjologiem. Pamiętam, że jeszcze jako student obserwowałem, przy zabiegach lekarza anestezjologa, który wstrzykiwał jakieś tajemnicze leki, coś tam robił, a chory się budził, jakby znowu do życia. To mi się wydawało bardzo magiczne i postanowiłem, że będę tym anestezjologiem.

Anestezjologiem magikiem?
- No, tak trochę na to patrzyłem. I uzyskałem specjalizację w 1979 albo 1980 r. Jako specjalista anestezjolog sześć lat później w 1986 przeniosłem się do Gorzowa, bo tu powstał nowy szpital i ogłoszono konkurs. Myślę, że była w tym też rola mojego kolegi z roku, Piotra Gajewskiego, bo razem studiowaliśmy. W każdym razie pojawiła się u mnie osoba z Gorzowa z propozycją, żebym złożył papiery i przystąpił do konkursu na tego ordynatora. Wiązało się z tym uzyskanie mieszkania, którego nie miałem przy dwójce dzieci. Po drugie, to właściwie czułem się na siłach prowadzić Oddział Anestezjologii i Intensywnej Opieki Medycznej. Potem zmieniła się nomenklatura i został Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Pamiętam złożyłem papiery, konkurs wygrałem. Dokładnie 3 maja 1986 przybyłem do Gorzowa jako ordynator oddziału jeszcze wtedy Szpitala Wojewódzkiego w Budowie. Szpital jeszcze nie był czynny. Nasz oddział ruszył gdzieś w trzecim tygodniu listopada. Sam szpital nie był przygotowany do otwarcia. Wielu rzeczy brakowało, wielu lekarzy brakowało, ale była wtedy taka decyzja polityczna, że trzeba go otworzyć i 19 albo 21 listopada miałem pierwszy dyżur.

Pamięta go pan?
- Zawsze będę pamiętał, bo był niecodzienny w jednym aspekcie. Muszę powiedzieć, że jak zaczynaliśmy pracę, to było nas pięciu lekarzy na oddziale: ja jako jedyny specjalista, dwóch kolegów w trakcie specjalizacji i trzy osoby, które się podjęły rozpocząć specjalizację. Tak to się zaczynało, więc ten okres pierwszych kilku lat był bardzo ciężki.

Typowo pionierski...
- Tak, ale jeszcze wrócę do tego pierwszego dyżuru. Była potworna ulewa z wiatrem i zaczęło zalewać nam oddział. Z pielęgniarkami spędziłem noc na zbieraniu wody i wycieraniu. Żeby sobie wyobrazić, jak to wyglądało, to powiem, że są takie kwiaciarnie, które mają zmywalną szybę. Więc tak woda leciała nam po ścianie. Na połączeniu dachu i przybudówki gdzieś była szczelina i tam się lało.

Taki trochę oblany test po otwarciu szpitala...
- Tak, tak. I rano poszedłem do dyrektora mu to zgłosić, a dyr. Szperka do mnie: "To po co pan zbierał tą wodę? To co ja teraz pokażę budowlanym?" To ja mówię: "Mogę wodę wylać z powrotem". Ale obyło się. To był jedyny taki incydent. Dołożyli jakąś blachę i było szczelne. Ale ten pierwszy okres był ciężki i kilka lat naprawdę tych dyżurów po 15 w miesiącu.

Oprócz dyżurów pracował pan też w ciągu dnia, więc bywał pan w domu?
- Rzadko. Wtedy nie było klauzuli opt-out i po dyżurze zostawało się w pracy. Zresztą, sal operacyjnych na początku było czynnych pięć, teraz jest ich znacznie więcej. I jedno nas powiedzmy ratowało, że nie od początku był oddział położnictwa, który miał najgorsze urgensy (wezwania - dop. mój Hanna Kaup). Zawsze mówiłem, że te ich cięcia cesarskie przeszkadzają nam spokojnie pracować. Zawsze, kiedy człowiek nie mógł albo był ubrany na jałowo, albo coś, to rozlegał się telefon, że mamy pilne cięcie. Te pilności to tam były różne, bo wielokrotnie zdarzało się tak, że jest hasło "pilne cięcie", a byłem na sali operacyjnej przed pacjentką. Na szczęście, przez pierwsze pół roku położnictwo zostało na Warszawskiej i trochę nas to odciążyło. Ale i tak były problemy i sal operacyjnych mieliśmy za mało, nas było za mało, żeby to obsadzić.

Dużo mieliście łóżek?
- 12 od początku. I powiem szczerze, że jeśli chodzi o pielęgniarstwo, to żadna z pielęgniarek nie miała pojęcia o pracy w anestezjologii i intensywnej terapii, nawet oddziałowa, bardzo miła kobieta, którą serdecznie do dzisiaj wspominam. Wszystkiego trzeba było je nauczyć. Już nie mówię o brakach sprzętowych, o monitorach, strzykawkach automatycznych, drobnym sprzęcie. Oddział był wyposażony bardzo prymitywnie, nie było respiratorów. W pojęciu klasyfikacji medycznej, na intensywnej terapii łóżko musi być wyposażone w respirator, a myśmy mieli chyba cztery albo pięć na 12 łóżek. A chorzy - poza tym pierwszym dyżurem - zaczęli się pojawiać.

Jak sobie radziliście?
- Trochę respiratorów ściągnąłem ze szpitala, w którym pracowałem. Zostały też przywiezione z Drezdenka, bo tam jacyś Niemcy dary zostawili i pani ordynator cztery albo pięć przerzuciła do nas. One były bardzo różnej klasy. Niektóre bardzo zużyte. Ale w przypadku braku innych możliwości, to w tej fikcji pełniły jakąś rolę. Poza tym, wiele szpitali dookoła się dowiedziało, że jest taki oddział, który będzie przyjmował ciężkie stany i to było nie do odparcia. Wtedy była jeszcze stara struktura, więc sięgaliśmy od Międzychodu, po Barlinek, Myślibórz i dalej. Pod koniec mojej pracy w Szczecinie odbyła się wizytacja oddziałów intensywnej terapii ze strony nadzoru nad matką i dzieckiem. Pamiętam dwóch profesorów, to byli anestezjolodzy dziecięcy i mój szef opowiadał, co robimy, ilu mamy pacjentów i jakie wyposażenie. To wszystko bardzo się podobało, ale w pewnym momencie padło pytanie: "A gdzie są te noworodki?" I ja zdębiałem, bo szef mówi: "No nie ma, nie przywożą nam". A na to profesor Zdzisław Rondio: "Ale statystycznie, jak macie tyle pacjentów rocznie, to powinniście mieć 60 noworodków". I ja to zapamiętałem, bo sobie postanowiłem po tej rozmowie, że trzeba zorganizować opiekę nad noworodkami w stanie krytycznym. I z 12 łóżek poświęciliśmy cztery stanowiska na noworodki. Tu było o tyle lepiej, że inkubatory były do nabycia, gorzej z respiratorami. Jeden dziecięcy z demobilu dostałem w Szczecinie, bardzo niekompletny. On właściwie dzisiaj nie spełniłby żadnych kryteriów, ale był. Dwa respiratory polskie albo trzy żeśmy kupili na targach Salmed (Międzynarodowe Targi Sprzętu i Wyposażenia Medycznego - dop. mój Hanna Kaup), a jeden dziecięcy - dzisiaj chyba mogę to powiedzieć - został złożony przez pracowników technicznych z części zamiennych za spirytus. Tak że tak zrobiliśmy, że każdy noworodek mógł mieć respirator, aczkolwiek to przerosło nasze oczekiwanie.

Można powiedzieć, że byliście pionierami oddziału neonatologii...
- Wtedy nie było neonatologii.

Tak, ale postawiliście pierwsze kroki.
- Tak. Tak, tak. To moim zdaniem cywilizacyjnie było dużym krokiem naprzód. Oni nam potem to odebrali, aczkolwiek bardzo lubiłem pracę z noworodkami. Wie pani, ja się wychowałem w oddziale, który zajmował się dorosłymi. Wszystkiego się musieliśmy nauczyć, ale potem osiągaliśmy bardzo przyzwoite wyniki. A takim przełomem było, kiedy wprowadzono do leczenia preparat, który - można powiedzieć - przyspiesza dojrzewanie płuc u wcześniaków, czyli Surfaktant. To był przełom, bo zapuszczało się ten Surfaktant strzykawką do tchawicy noworodka i za powiedzmy 24 godziny on był zdolny oddychać samodzielnie. To się wydarzyło na naszych oczach. W Szczecinie związany byłem też z kliniką pioniera transplantologii prof. Zielińskiego i brałem udział w pierwszych transplantacjach nerki. Nawet mam statuetkę pamiątkową dla członka pierwszego zespołu. Pierwsza transplantacja trwała całą noc.

Dlaczego przeszczepialiście nocą?
- To było uwarunkowane dostępem do narządów. One nie mogły w tych czasach być przechowywane. W tej chwili są już takie techniki, że można poczekać nawet do białego rana z przeszczepem nerki. Prof. Zieliński wykonał też w Polsce pierwszą próbę przeszczepienia wątroby, więc to zasłużona postać. Ja go uważam zresztą za jednego z moich nauczycieli nestorów - mentorów, który nauczył mnie nie tylko anestezjologii, ale w ogóle medycyny. Także zawsze będę go wspominał. Wydaje mi się, że mnie lubił. Mieliśmy dobry kontakt ze sobą, ale ja niestety bardzo nie chciałem rozwinąć się naukowo.

A on nalegał?

- A on nalegał. Nalegał, a mnie to tak serdecznie nudziło. Ja tak lubiłem pracę z pacjentem. Teraz są też inne możliwości techniczne, ale jak pamiętam te godziny spędzone w bibliotece nad Index Medicus, olbrzymie tomy z piśmiennictwem zebranym tytułowo, w których się szukało tego, co by pasowało, i to zajmowało długie godziny. No potworna nuda jak dla mnie. A ja lubiłem pacjentów...

Cdn.

Tekst i foto Hanna Kaup
 


25 grudnia 2018 09:17, admin ego
« powrót
Dodaj komentarz:

Twoje imię:
 
Komentarze:


Miałem to szczęście poznać. Znakomity lekarz, Człowiek. Znawca Muzyki poważnej. Meloman!
Anonim_1355, 03.01.2019, 19:24, 81.190.173.156 ##

Serwis www.egorzowska.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są wyłączną własnością ich autorów.

II etap prac
28 marca rozpocznie się II etap prac na skrzyżowaniu ulic: Słowiańskiej, Żwirowej, Roosevelta i Kosynierów Gdyńskich. W czwartek (28 marca), na ... <czytaj dalej>
Wielki Tydzień
W Wielki Czwartek (28 marca) o godz. 10.00 w katedrze gorzowskiej bp Tadeusz Lityński będzie przewodniczył mszy św., podczas której ... <czytaj dalej>
Negocjacje rolników z rządem
Delegacja protestu rolników z S3 węzeł Myślibórz obejmującego trzy powiaty: gryfiński, myśliborski i pyrzycki brała udział wczoraj w negocjacjach pomiędzy ... <czytaj dalej>
Kalwaria Rokitniańska
W piątek 22 marca diecezjalne sanktuarium maryjne w Rokitnie zaprasza do udziału w nabożeństwie Kalwarii Rokitniańskiej urządzanym tradycyjnie w tygodniu ... <czytaj dalej>
Przeglądaj cały katalog lub dodaj swoją firmę

II etap prac
28 marca rozpocznie się II etap prac na skrzyżowaniu ulic: ... <czytaj dalej>
Pisankowy zawrót głowy
Konkurs pisankarski organizowany przez Muzeum Lubuskie w Gorzowie Wlkp. należy ... <czytaj dalej>
Wykonujesz zawód medyczny? Musisz się zarejestrować
Pół roku, licząc od 26 marca, mają na rejestrację w ... <czytaj dalej>
Złote Pióro za "Pierwszy kac"
Hanna Ciepiela z Biblioteki Pedagogicznej Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego, otrzymała pierwszą ... <czytaj dalej>
Kalendarium eventów
« marzec 2024 »
P W Ś C P S N
    
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
dodaj: imprezy@egorzowska.pl
Mała wielka sprawa
eGorzowska - adminfoto_admin.jpg
admin ego:
Piękna inicjatywa w brzydkim mieście
Znany gorzowski lekarz Ireneusz Czerniec zaprosił w niedzielę kandydatów do Rady Miasta, dziennikarzy oraz mieszkańców na spacer ulicami śródmieścia. „Porozmawiajmy i zobaczmy, cóż dobrego możemy zrobić dla naszego miasta, w celu ... <czytaj dalej>
Bez korzeni nie zakwitniesz
Archiwa Państwowe oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej zapraszają uczniów klas 4-7 <czytaj dalej>
Kto zdobędzie mural dla szkoły
Murale Pamięci „Dumni z Powstańców” to ogólnopolski konkurs dla szkół <czytaj dalej>

aktualnie nie ma żadnej czynnej sondy
Robisz zdjęcia? Przyślij je do nas foto@egorzowska.pl
eGorzowska - 1b-1.jpg
admin ego:
Duńska wiosna z historią i nami w tle
Duńska wiosna wygląda na onieśmieloną, albo nie do końca jeszcze ... <czytaj dalej>
admin ego:
Teraz Teatr
Orędzie Jona Fossego na Międzynarodowy Dzień Teatru 2024 pt. "Sztuka ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Filiżanka kawy lub dwie
Czy wiesz, że filiżanka kawy może zdziałać więcej niż tylko ... <czytaj dalej>
admin ego radzi:
Wystarczą dane
Oszuści nie muszą wcale kraść portfela. Wystarczy, że zdobędą Twoje ... <czytaj dalej>
Blogujesz? Rób to lokalnie!
Wystarczy jedno kliknięcie w egoBlog
Masz problem?
Napisz do eksperta egoEkspert
Żadna sprawa nie zostanie bez odzewu. Daj znać na eGo Forum
Anonim_2329:
Zgadzam sie z oceną radnych.. Jestem emerytem, ale takiego bałąganu nie było, takiego tumiwisizmu. Ci radni powinni się wstydzic, że nie pilnowa <czytaj dalej>
FFFF:
Czy Ci bezRadni nie widzieli, nie chcieli widzieć jakości prac w centrum, parku Róż, dmuchania biurokracji w Urzedzie i spółkach, przedłużanyc <czytaj dalej>
Anonim_4777:
Wszyscy ci kandydaci......porownywac nazwiska, KRS i z własnych źródeł. To jest skok na kasę, dlatego głosujmy na .....niewidocznych. <czytaj dalej>
Anonim_9349:
Emeryci i ciemięgi tłumnie o idą głosować bo tak media każą nie widzą na kogo ale trzeba to wybiorą dając mięjsce pracy jakiemuś cielakowi <czytaj dalej>
Anonim_9349:
Na żadnego z tych ujow na plakatach nie zamierzam głosować!!
Maj miasto i region wygląda każdy widzi
Bo siermiegi takie tam siedzą od <czytaj dalej>
 
eGorzowska.pl - e-gazeta Gorzowskiej Agencji Dziennikarskiej